W połowie maja Dykasteria Nauki Wiary, kierowana przez argentyńskiego kard. Victora Manuela Fernándeza, wydała dokument dotyczący oceniania objawień i cudownych wydarzeń. Chodzi o normy, którymi ma się kierować Watykan, rozstrzygając, czy dane zjawisko można bezpiecznie polecać wiernym. Kościół od dawna czekał na taki dokument; brak transparentnych regulacji doprowadził na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci do pojawienia się wielu fenomenów o wątpliwym przebiegu i treści, które jednak cieszą się wśród wiernych olbrzymią popularnością.
O samym dokumencie pisałem na łamach „Do Rzeczy” (nr 22/2024) już kilka miesięcy temu. Przypomnę tylko, że Dykasteria przyjęła specyficzny modus operandi. Od teraz Kościół co do zasady nie będzie już rozstrzygać, czy dane objawienie lub cud są prawdziwe; Watykan ma jedynie sprawdzić, czy w badanym fenomenie są jakieś elementy sprzeczne z katolicką wiarą i kultem czy też ich nie ma. Jeżeli wszystko wydaje się w porządku, to Stolica Apostolska może udzielić nihil obstat, to znaczy „nic nie przeszkadza”; w mniej oczywistych przypadkach możliwe jest zalecenie objęcia danego zjawiska ściślejszym nadzorem albo też usunięciem niektórych wątpliwych elementów; a gdy sprawa jest wyraźnie negatywnie nacechowana – ma zapadać decyzja o zakazie propagowania danego fałszywego objawienia lub nieprawdziwego cudu.
Watykańskie Nihil Obstat
Od momentu ogłoszenia tekstu Watykan podjął już wiele działań. Pierwszą decyzją było całkowite zakazanie rzekomych objawień z Trevignano Romano we Włoszech. W czerwcu Stolica Apostolska w pełni zgodziła się z oceną, którą nieco wcześniej zaprezentował biskup miejsca, Marco Salvi: Watykan orzekł, że widzenia Matki Bożej, których miała doświadczać niejaka Gisella Cardia, nie są prawdziwie, a treść części przesłań jest sprzeczna z wiarą. W ten sposób rozwiązano problem, który nabrzmiewał od lat; i to nie tylko we włoskim katolicyzmie. Do Trevignano Romano jeździło również wielu Polaków; w naszym kraju wydawano też sporo książek poświęconych „słowom Maryi”, które – w ocenie biskupa i Watykanu – bynajmniej nigdy nimi nie były.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.