Zychowicz: Trudno mi wyrazić w słowach to, jak bardzo im współczuję i jak bardzo ich podziwiam

Zychowicz: Trudno mi wyrazić w słowach to, jak bardzo im współczuję i jak bardzo ich podziwiam

Dodano: 
Piotr Zychowicz na gali Strażnika Pamięci
Piotr Zychowicz na gali Strażnika Pamięci
– Trudno mi wyrazić w słowach to, jak bardzo im współczuję i jak bardzo ich podziwiam. I jak bardzo szanuję. Wspaniali ludzie, wspaniali Polacy. Prawdziwi Strażnicy i prawdziwe Strażniczki Pamięci – przemawiał Piotr Zychowicz, zastępca red. naczelnego tygodnika "Do Rzeczy", w swoim wystąpieniu wygłoszonym na cześć Stowarzyszenia "Rodzina Ponarska".

Poniżej prezentujemy cały tekst laudacji Piotra Zychowicza:

Szanowni Państwo,

wiem, że suche statystyki i nawet najbardziej zawrotne cyfry, nie przemawiają do ludzkiej wyobraźni. Do ludzkiej wyobraźni przemawiają obrazy.

Wyobraźcie więc sobie Państwo Stadion Narodowy w Warszawie zajęty do ostatniego miejsca. Jest pełen ludzkiego gwaru, ruchu i życia. A teraz wyobraźcie sobie Państwo stojący obok drugi Stadion Narodowy. Również po brzegi wypełniony publicznością.

Mamy do czynienia z olbrzymim ludzkim mrowiem, nieprzebranymi tłumami, których – choćby człowiek nie wiem jak wytężał oczy – wzrokiem objąć nie jest w stanie. W sumie ponad 100 tysięcy ludzi. 100 tysięcy ludzkich istnień.

A teraz przenieśmy się do czasów II wojny światowej, do okupowanej Polski. Przenieśmy się na malownicze letnisko położone w podwileńskim lesie. Przenieśmy się na Ponary. Ta nazwa budzi dziś dreszcz przerażenia. Budzi grozę.

W niedokończonych sowieckich zbiornikach na paliwo lotnicze zamordowano tam i pogrzebano 100 tysięcy ludzi. Czyli właśnie tyle ile zmieściłoby się na dwóch Stadionach Narodowych. 100 tysięcy. Tyle przerwanych gwałtownie życiorysów… tyle ludzkich dramatów i tragedii… tyle rozbitych rodzin i osieroconych dzieci…

Zresztą, tam przecież ginęły całe rodziny! Ginęły kobiety i ginęły dzieci. Ginęli Żydzi, ginęli Polacy – najwybitniejsi przedstawiciele elity Wilna i Wileńszczyzny. Ginęli żołnierze Armii Krajowej i jeńcy sowieccy.

Oprawcy prowadzili ich na skraj masowej mogiły, a następnie strzelali do nich z bliskiej odległości. Zwłoki spadały na dno mrocznej jamy. Warstwa na warstwę. Człowiek na człowieka. Niektóre ofiary jeszcze żyły, konały długo, dusiły się pod ciężarem kolejnych ciał.

Tą straszliwą, niewyobrażalną zbrodnię zorganizowali Niemcy. Ale – co najbardziej bolesne – na spust naciskali przedstawiciele narodu pobratymczego. Litwini. Być może właśnie dlatego pamięć o Ponarach na wiele lat została wymazana z powszechnej świadomości. Zepchnięta na margines. O zbrodni tej albo nie mówi się wcale, albo mówi się półgębkiem.

Jest jednak grupa Polaków, która nie potrafi pogodzić się z tą sytuacją. Jest grupa Polaków, która od lat walczy o to by pamięć o Ponarach trwała. Ludzie ci regularnie jeżdżą na miejsce zbrodni, wydają książki, prowadzą badania. Modlą się i zapalają lampki na bezimiennych mogiłach.

To Stowarzyszenie „Rodzina Ponarska”, grupujące potomków naszych zgładzonych pod Wilnem rodaków. To dzieci zamordowanych. Dzieci tęskniące za swoimi utraconymi rodzicami.

Choć dziś są już starszymi osobami – choć od zbrodni minęło ponad siedem dekad – nadal żyją w cieniu tej tragedii. Tej traumy. Trudno mi wyrazić w słowach to, jak bardzo im współczuję i jak bardzo ich podziwiam. I jak bardzo szanuję. Wspaniali ludzie, wspaniali Polacy. Prawdziwi Strażnicy i prawdziwe Strażniczki Pamięci.

Naszą nagrodę w kategorii „Instytucja” w roku 2017 otrzymuje Stowarzyszenie „Rodzina Ponarska”.

Czytaj też:
Uroczysta gala nagrody Strażnik Pamięci. FOTORELACJA

Źródło: DoRzeczy
Czytaj także