Kompozytowe opony, w jakie standardowo wyposaża się opancerzone limuzyny, nie mają prawa pękać. Wczorajszy wypadek prezydenta można więc rozumieć tylko na dwa sposoby – oba stawiają włosy na głowie. Albo bylejakość państwa polskiego, mimo zmian na najwyższych stanowiskach, pozostaje tak daleko posunięta, że oszczędzając na bezpieczeństwie głowy państwa użyto opon ponad gwarantowany przez producenta dystans, zastąpiono je zwykłymi, względnie wskutek bałaganu nie zadbano o właściwą konserwację; albo też mieliśmy do czynienia z próbą zamachu. Ta druga ewentualność wydaje się mniej prawdopodobna, ale powinna zostać równie starannie zbadana.
Wypadek (miejmy nadzieję) ma też wyjątkowo smutny aspekt – ujawnił skalę zbydlęcenia i rozbuchanej nienawiści, w jaką antypisowskie media zdołały wprawić część Polaków. Na fejsbukowej grupie KOD, wciąż będącej podstawową formą działania tej organizacji, na internetowych forach gazeta.pl i tvn.24 zaroiło się od komentarzy wśród których te w rodzaju „szkoda, że nie było tam żadnej brzozy”, „tak mało brakowało”, „szkoda że się nie udało, kierowca miał szansę zostać bohaterem”, „szkoda że go szlak [pisownia oryginalna] nie trafił, a taką miałem nadzieję” należały do najuprzejmiejszych. W te „dowcipne” komentarze wpisali się także antypisowscy celebryci, na czele z Tomaszem Lisem i Jarosławem Kuźniarem. Były minister Sławomir Nowak popisał się żartem „przepraszam za autostradę”, a jedna z lokalnych działaczek KOD wywieszeniem na fejsbuku komentarza „pierwsze ostrzeżenie, drugiego nie będzie”.
Tym, co zwraca uwagę, jest skala zjawiska – zionących nienawiścią, podłych komentarzy życzących prezydentowi „śmierci w męczarniach” pojawiły się w krótkim czasie dosłownie setki, a także bezwstyd autorów tych podłości. Gnojowica na forach internetowych nie jest oczywiście niczym nowym, ale nową jakością, wprowadzoną przez KOD i propagandystów pokroju Lisa, jest rezygnacja przez hejterów z anonimowości. Nasyceni przez propagandę PO i salonów nienawiścią fanatycy nie wstydzą się już niczego, przeciwnie, są z siebie dumni i licytują się w agresji i chamstwie, przechwalają, kto boleśniej, bardziej wulgarnie ukąsi i poniży „kurdupla” i jego „marionetkę” – w ten sam sposób, w jaki licytują się w tej nienawiści goście Paradowskiej i Żakowskiego w TOK FM czy autorytety udzielające wywiadów „Wyborczej” i „Polityce”, choć o poziom głębiej w rynsztoku jeśli chodzi o słownictwo o i tzw. aparat pojęciowy.
Trudno nie zauważyć, że kilka miesięcy starań o powtórzenie po stronie PO i Nowoczesnej wersji Ruchu Palikota drogi, jaką kiedyś przebył „lud pisowski” skończyło się zorganizowaniem i ośmieleniem pokaźnej armii Adasiów Miauczyńskich, nie potrafiących wydać z siebie innego przekazu niż nieustające, piskliwe „kurwa, ja pierdolę, kurwa, ja pierdolę!”, pełne frustracji, zawiści i poczucia bezbrzeżnej krzywdy, że pisowcy – jak ujął to poeta starający się o zmonetyzowanie poparcia Zachodu dla obalonej w Polsce „demokracji” – „ukradli kraj”, czyli wygrali wybory.
Chyba nie mogło być inaczej. Anty-pis nie ma swojego Smoleńska ani swojego Rymkiewicza, nie ma w swej tradycji niczego wzniosłego, wokół czego mógłby budować emocje albo mity pozytywne. Ma tylko Wałęsę, którym sam w gruncie rzeczy zawsze gardził i często tego nie ukrywał, i o którym doskonale wie, że był tym „Bolkiem” ponad wszelką wątpliwość i obrzydliwie kłamie, ma szemrany dil Okrągłego Stołu, z którego żadnej Iliady ulepić nie da, i ma poczucie pogardy dla „starszych, gorzej wykształconych i z mniejszych miast”, zupełnie już groteskowe, gdy pokolenie „Gazety Wyborczej” samo weszło w wiek zbowidowski, a jego autorytety przestały cieszyć się szacunkiem. Nie ma więc na czym innym budować antypisowskiego Radia Maryja, antypisowskich „klubów Gazety Wyborczej” i czym wabić na antypisowskie „miesięcznice”, niż czysta agresja, pogarda i nienawiść, podnoszone przez KOD i jego medialnych protektorów do rangi odwagi i nonkonformizmu.
Lider KOD z niewiarygodną obłudą opowiada w prasowych wywiadach, że ruch, któremu przywodzi, nie jest wcale skierowany przeciwko PiS, że zajmuje się pozytywną działalnością, promowaniem demokracji… Z równą lekkością kłamie, że osoby, podpisane pod podłymi komentarzami czy porykujące na Marię Anders na wystawie poświęconej armii jej ojca i bredzące o jej nieślubnymi pochodzeniu to nie aktywiści KOD (choć niektóre z nich są tam funkcyjnymi i chwalą się tym na swych profilach). Cały chórek jego pomagierów stara się ten wytrysk z KOD-owskiego szamba relatywizować, wyszukując przykłady różnych „prawicowych”, anonimowych wpisów znieważających ich idoli. Z wielką gorliwością uczepili się oni także mojej uwagi, że warto byłoby pilnować Lecha Wałęsy przed wizytą „seryjnego samobójcy”, bo już tylko jego nagły zgon mógłby uratować narrację, w jaką zabrnęły zdychające elity III RP. Uwaga rzeczywiście nie była uprzejma, i nie pozwoliłbym sobie na nią wobec żadnej osoby – ale pamiętam jeszcze jak TW Wałęsa mówił swego czasu publicznie, że tylko nagły zgon Lecha Kaczyńskiego może uratować Polskę. Zresztą tak czy owak, nie widzę tu związku z reakcją „żelaznego elektoratu” PO i Nowoczesnej na realne zagrożenie dla życia prezydenta Dudy.
Propagandyści, przyuczający tych ludzi obnosić z dumą – z dumą! – miano najgorszego sortu Polaków, na który, jak dowodzą każdego dnia, w pełni zasługują, z nie mniejszą dumą mówić o sobie jako o komunistach i złodziejach, solidaryzować się z kapusiem i manifestować na ulicy pogardę dla prawdy i poparcie dla donosicielstwa, niech przyjmą gratulacje: udało się im wyhodować motłoch nie gorszy od tego, który urządzał najgłośniejsze w historii pogromy. Całe szczęście, że w większości bezzębny.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.