Gdzie dwóch Izraelczyków, tam trzy zdania i cztery partie – to przysłowie znakomicie oddaje to, co się dzieje obecnie w Izraelu. Tamtejsza ordynacja sprawia jednak, choć przy okazji wywołuje masę problemów, że wyborcy mają rzeczywisty, a nie wirtualny wybór między różnymi opcjami.
Wiem oczywiście, że przysłowie, które zacytowałem na początku, odnosimy zazwyczaj do nas, Polaków, ale warto przypomnieć, że w języku angielskim identyczne przysłowie odnosi się do Żydów, a w Izraelu podczas rozmów z obywatelami tego państwa (toczonymi, co ciekawe, często po rosyjsku) cytowano je, by opisać obecną sytuację. I rzeczywiście, gdy ktoś wchodzi w system polityczny tego państwa i próbuje zrozumieć, dlaczego po wyborach w kwietniu 2019 r. już w maju rozpisano następne wybory i dlaczego wcale nie jest wykluczone, że po wyborach 17 września mogą być rozpisane jeszcze następne, to błyskawicznie zaczyna uznawać głęboką prawdę zawartą w tych słowach.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.