W trakcie kompletowania składu rządu Joe Bidena – na początku grudnia ubiegłego roku – pojawiła się informacja, że Patrick Gaspard, były dyrektor gabinetu prezydenta Baracka Obamy, zamierza powrócić do polityki i ubiega się o tekę sekretarza pracy w administracji nowego prezydenta. Sensację przede wszystkim wzbudziło to, że ten zasłużony już działacz Partii Demokratycznej zrezygnował właśnie z funkcji prezesa znanej sieci fundacji George’a Sorosa – Open Society Foundations. Wiadomość ta z jednej strony chwilowo przypomniała o symbiozie, która onegdaj panowała między agendą amerykańsko-węgierskiego miliardera a Białym Domem, z drugiej rodziła pytanie, czy zmiana władzy w USA oznacza ponowną sorosyzację polityki prezydenckiej.
Warto tu przypomnieć, że to właśnie wizerunek George’a Sorosa, obok ówczesnej szefowej rezerwy federalnej Janet Yellen, figurował w jednym z głośnych klipów wyborczych Donalda Trumpa z 2016 r., przedstawiony akurat jako symbol największego zagrożenia dla amerykańskiego rynku pracy. Przy czym, podczas gdy 74-letnia Yellen, córka polskich Żydów, została już desygnowana na stanowisko przyszłego sekretarza skarbu w administracji Joe Bidena, teka pracy, zamiast pupilowi Obamy i Sorosa, przypadła Marty’emu Walshowi, bliskiemu współpracownikowi Bidena.
Czytaj też:
Najważniejsze wyzwanie dla świata
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.