Od kilku dni w stolicy Estonii, przed ambasadą Federacji Rosyjskiej, trwają protesty przeciwko rosyjskiej inwazji na Ukrainę. W środę przed budynkiem przy ulicy Pikk zebrała się grupa kilkudziesięciu kobiet, które chciały zwrócić uwagę na problem gwałtów, których dopuszczają sie na Ukrainkach rosyjscy żołnierze.
"Gwałcą i mordują niewinne kobiety i dzieci"
Przesłaniem protestujących było: "Rosyjscy żołnierze gwałcą i mordują niewinne kobiety i dzieci na Ukrainie. Ludzie, którzy wspierają tę wojnę, wspierają także zbrodnie wojenne, wstrząsające morderstwa, których są współsprawcami. To jest nasza wiadomość dla osób wspierających reżim Putina".
Kilkadziesiąt kobiet stanęło przed budynkiem ambasady ze związanymi z tyłu rękami, workami na głowach i bez spodni. Protestujące ubrane były w same majtki, które zafarbowany czerwoną farbą.
Zbrodnie dokonywane przez rosyjskich żołnierzy
Każdego dnia media donoszą o kolejnych morderstwach i gwałtach, których dokonują Rosjanie.
We wtorek szukając dowodów na gwałty dokonywane przez Rosjan na Ukrainkach, dziennikarze BBC usłyszeli relację z pierwszej ręki. W spokojnej, wiejskiej okolicy, położonej 70 km na zachód od Kijowa, rozmawiali z 50-letnią Anną. Imię kobiety zostało zmienione, aby chronić jej tożsamość.
– Celując do mnie bronią, zabrał mnie do pobliskiego domu. Rozkazał: "zdejmij ubrania albo cię zastrzelę". Wciąż groził, że mnie zabije, jeśli nie zrobię, czego chce. Wtedy zaczął mnie gwałcić – powiedziała.
Anna opisała napastnika jako młodego, szczupłego czeczeńskiego bojownika sprzymierzonego z Rosjanami. – Kiedy mnie gwałcił, weszło jeszcze czterech innych żołnierzy. Myślałam, że to już koniec, ale oni go odciągnęli. Nigdy więcej go nie widziałam – stwierdziła, dodając, że w ten sposób została uratowana.
Czytaj też:
Rosja zaatakuje kolejny kraj? Fiński generał: To byłaby misja samobójczaCzytaj też:
Wojna na Ukrainie. Radna Irpienia: Rosjanie to nie ludzie