W czwartek rano rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że eksplozja na pokładzie okrętu flagowego rosyjskiej Floty Czarnomorskiej "poważnie uszkodziła” statek. W oświadczeniu ministerstwa napisano: "Amunicja krążownika Moskwa wybuchła w wyniku pożaru okrętu. Statek jest poważnie uszkodzony. Cała załoga została ewakuowana. Przyczyna pożaru jest badana”.
Dopiero wieczorem Rosja potwierdziła, że statek zatonął.
Przedstawiciele ukraińskiej armii podali z kolei, że mierzący 186 metrów statek został trafiony przez pociski Neptun. Neptun to ukraińska broń krajowej produkcji stworzona na bazie radzieckiego pocisku manewrującego KH-35.
Wizerunkowy cios dla Rosji
Niezależnie od sprzecznych doniesień o powodach zatonięcia statku, eksperci są jednak zgodni w jednym, jego strata to potężna wizerunkowa porażka Rosji.
– Nie jesteśmy w stanie oficjalnie potwierdzić co dokładnie doprowadziło do zatonięcia statku – komentował doniesienia rzecznik Pentagonu John Kirby. – Ale nie jesteśmy też w stanie obalić wersji strony ukraińskiej. Z pewnością jest to możliwe i prawdopodobne, że faktycznie statek został trafiony pociskami Neptun – dodał.
Rzecznik Pentagonu podkreślił, że konieczne jest założenie, że przynajmniej część załogi zginęła w wyniku incydentu. – Nie wiemy ilu członków załogi uciekło (ze statku - red.). (...) Jeśli okręt został trafiony pociskiem, albo nawet jeśli doszło tylko do eksplozji amunicji, jak twierdzą Rosjanie, to bardzo prawdopodobne, że część załogi zginęła – tłumaczył Kirby na antenie CNN.
– To poważny cios dla rosyjskiej floty na Morzu Czarnym... to jest kluczowy element ich wysiłków zmierzających do dominacji w tym obszarze – mówił rzecznik Pentagonu.
Czytaj też:
Anonymous ujawnia dane spółki GazpromuCzytaj też:
"To bestialstwo i akt ludobójstwa". Żona prezydenta o rosyjskich żołnierzach