Do działań doszło w wyzwolonej części terytorium obwodu ługańskiego.
Jak podały ukraińskie służby, kolaborantką okazała się 50-letnia mieszkanka wsi Stelachiwka. Kobieta pracowała w jednym z lokalnych przedsiębiorstw rolnych. Po wejściu do obwodu ługańskiego rosyjskich wojsk zaczęła współpracować z wrogiem "z przyczyn ideologicznych". W zamian za lojalność najeźdźcy mieli powierzyć jej zadanie zorganizowania pseudoreferendum w rodzinnej wiosce. Kobieta chodziła zatem od domu do domu z urną i żądała od mieszkańców regionu, aby głosowali za dołączeniem terenu do Rosji.
W czwartek sprawę zrelacjonował portal rp.pl.
Organizatorka pseudoreferendum aresztowana
Zatrzymanej organizatorce pseudoreferendum grozi do 10 lat więzienia za "celowe działania zmierzające do zmiany granicy państwowej Ukrainy" oraz "udział w organizacji nielegalnego referendum na tymczasowo okupowanym terytorium".
Co również istotne, Służby Bezpieczeństwa Ukrain poinformowały, że kolaborantka miała dodatkowo dbać w "komisjach wyborczych" o "liczenie" głosów zgodnie z przewidzianymi "statystykami" ustalonymi przez Moskwę.
Przypomnijmy, że Rosjanie zorganizowali "referenda" na terenach Donieckiej Republiki Ludowej (DRL), Ługańskiej Republiki Ludowej (ŁRL) oraz w okupowanych obwodach chersońskim i zaporoskim na wchodzie Ukrainy. Według organizatorów "głosowań", większość uczestników zgodziła się na przyłączenie do Federacji Rosyjskiej. "Wyniki są oczywiste. Witamy w domu, w Rosji!" – pisał pod koniec września tego roku Dmitrij Miedwiediew, wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Rosji, a także były prezydent i były premier tego kraju. W ten sposób rosyjski polityk skomentował wyniki pseudoreferendów, których nie uznała społeczność międzynarodowa.
Czytaj też:
"Unikajcie tego, jak tylko możecie". Prezydent Ukrainy apeluje do rodakówCzytaj też:
Zawiedzione nadzieje Ukrainy. Izrael nie wyśle broni