– Wybuchy rurociągów były swego rodzaju ostatecznym rozwiązaniem niemieckiej kwestii gazowej, dokładnie tak, jak niektórzy próbują ostatecznie rozwiązać kwestię rosyjską, czyli uniemożliwić Berlinowi odgrywanie jakiejkolwiek niezależnej roli na arenie światowej – stwierdził Ławrow.
– Najważniejsze było, aby Niemcy nie czuły, że są w strefie komfortu energetycznego. Chodziło o uniemożliwienie im rozpoczęcia odbioru gazu tymi dwoma rurociągami, które były finansowane przez firmy rosyjskie, niemieckie, austriackie i włoskie – przekonywał.
Ławrow uważa, że "Niemcy nie tylko zostały upokorzone, ale postawiono je w miejscu satelity Stanów Zjednoczonych, które zadecydują, czy Republika Federalna będzie w stanie zapewnić sobie rozwój gospodarczy za pomocą gazu przechodzącego przez gazociąg, za który częściowo zapłaciła".
Ławrow: Amerykanie mają to gdzieś
Według rosyjskiego ministra, "incydent z Nord Stream dobrze wpisuje się w tak zwany nowy porządek, oparty na zasadach, które ustalają Stany Zjednoczone". – Oni (Amerykanie - red.) mają gdzieś, jakie trudności będzie musiało znosić wiele krajów, w tym ich bezpośredni sojusznicy – dodał.
Zwrócił uwagę na liczne opracowania dotyczące historii Europy, które jego zdaniem potwierdzają, że "kiedy Rosja i Niemcy miały normalne stosunki i budowały wspólne projekty w gospodarce, logistyce, a nawet w sprawach wojskowych, Europa żyła spokojniej – ku irytacji tych, którzy chcieli rządzić Europą zza oceanu lub zza kanału La Manche".
– Nie pozwolili więc Niemcom wyrosnąć na wiodącą potęgę europejską, przede wszystkim dzięki tanim, niezawodnym rosyjskim źródłom energii po absolutnie akceptowalnych, konkurencyjnych cenach, które zapewniłyby wzrost niemieckiej gospodarce – przekonywał Ławrow.
Kto i dlaczego wysadził Nord Stream?
26 września ub.r. w systemie rurociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2 doszło do eksplozji i wycieku gazu w czterech miejscach jednocześnie. Władze Niemiec, Danii i Szwecji nie wykluczyły sabotażu jako przyczyny, natomiast Rosja uznała to za "akt międzynarodowego terroryzmu", a prezydent Władimir Putin wprost obarczył Zachód odpowiedzialnością za wszystko.
W momencie wybuchu oba gazociągi nie przesyłały gazu do Niemiec – oddanie NS2 do użytku zostało zawieszone przez Berlin w związku z inwazją Rosji na Ukrainę, a przesył NS1 został bezterminowo wstrzymany przez Gazprom pod koniec sierpnia pod pretekstem usterek technicznych tłoczni położonej w Rosji.
Amerykański dziennikarz: To USA stoją za wybuchami w gazociągu
Zgodnie z artykułem opublikowanym na początku lutego przez amerykańskiego dziennikarza śledczego Seymoura Hersha, pod pozorem ćwiczeń Baltops, nurkowie Marynarki Wojennej USA podłożyli materiały wybuchowe pod rosyjskimi rurociągami Nord Stream 1 i 2. W tekście zacytowano niezidentyfikowane źródło mające bezpośrednią wiedzę na ten temat, które przekazało, że prezydent USA Joe Biden osobiście autoryzował operację.
Adrienne Watson, rzeczniczka Rady Bezpieczeństwa Narodowego w Białym Domu, oświadczyła w odpowiedzi, że historia przedstawiona przez Hersha jest całkowicie fałszywa i nazwała ustalenia dziennikarza "kompletną fikcją".
Autor materiału obciążającego USA w sprawie Nord Stream to dziennikarz, który ujawnił prawdę o masakrze w My Lai, a także metodach śledczych stosowanych wobec osadzonych w więzieniu Abu Ghurajb. Jest autorem szeregu książek publicystycznych i zdobywcą Nagrody Pulitzera.
Czytaj też:
Pieskow: Jesteśmy zaskoczeni, że zachodnie media milczą na ten tematCzytaj też:
Szef Nord Stream 2 zdradza, co Putin powiedział mu na początku wojny