Jak podała amerykańska agencja Reuters, w trakcie jednej demonstracji, które miały miejsce w środę doszło do zamieszek, a policja użyła granatów ogłuszających wobec demonstrantów. 11 osób zostało rannych, 39 zatrzymanych.
Masowe protesty w Izraelu
Projekt reformy wzbudza ogromny sprzeciw społeczny. Do masowych wystąpień w Izraelu doszło już w sobotę. Według organizatorów w kraju protestowało około 300 tysięcy osób, w tym nawet 160 tysięcy mogło protestować w Tel Awiwie.
W środę rano ruszyła kolejna fala demonstracji. Izraelczycy zablokowali węzłową autostradę biegnącą z Tel Awiwu do Jerozolimy.
Według Associated Press w środę personel medyczny wyszedł przed szpitale na znak sprzeciwu wobec reformy, a w proteście wzięli udział także pracownicy bardzo istotnego dla gospodarki sektora technologicznego. Do protestu mieli się przyłączyć także oficerowie rezerwy i żołnierze Wydziału Operacji Specjalnych Wywiadu Wojskowego. Zapowiedzieli, że jeśli rząd dalej będzie forsował nowelizację, przestaną stawiać się do służby. "The Times of Israel" napisał, że wśród protestujących są czołowe postaci życia publicznego, w tym prawnicy, ekonomiści, biznesmeni i przedsiębiorcy.
Reforma sądownictwa
Reforma systemu sądownictwa została zgłoszona w styczniu przez gabinet koalicyjny premiera Benjamina Netanjahu. Projekt przewiduje m.in. zwiększenie kontroli rządu nad procesem wyborów sędziów Sądu Najwyższego, a także możliwość uchylania orzeczeń SN większością 61 głosów w 120-osobowym Knesecie.
Przeciwnicy zmian argumentują, że niezawisłość i niezależność sędziów zostanie bardzo osłabiona. Zwracają w tym kontekście uwagę, że Izrael nie ma konstytucji, a parlament składa się wyłącznie z jednej izby, kontrolowanej przez koalicję rządową.
Prezydent Izaak Herzog ostrzegł, że kraj stanął na krawędzi "konstytucyjnego i społecznego kryzysu". Zaznaczył, że próbuje rozmawiać z rządem, by wypracować kompromis w sprawie zmian w sądownictwie.
Czytaj też:
Syria: Izrael ostrzelał cele w Damaszku. Są ranni i zabici