Karaganow jest honorowym przewodniczącym Rady ds. Polityki Zagranicznej i Obronnej, jednym z założycieli Klubu Wałdajskiego. W swoim artykule 70-letni profesor wyjaśnia, że żaden wynik wojny na Ukrainie nie zadowoli Rosji, jeśli "wola Zachodu do podżegania i wspierania kijowskiej junty nie zostanie złamana".
"Z grubsza rzecz biorąc, konieczne jest, aby Zachód po prostu wycofał się i nie przeszkadzał Rosji i światu iść do przodu" – pisze politolog. Głównym proponowanym przez niego rozwiązaniem jest wzmożenie retoryki nuklearnej w celu przywrócenia utraconego poczucia samozachowawczości w krajach zachodnich.
Według Karaganowa pierwsze kroki w tym kierunku zostały już poczynione – wystosowano ostrzeżenia ze strony prezydenta Władimira Putina i innych przywódców Federacji Rosyjskiej, a na Białorusi rozpoczęło się rozmieszczanie rosyjskiej broni jądrowej.
Karaganow: Zrzućmy bombę atomową na Poznań. USA nie odpowiedzą
Jego zdaniem retoryka nuklearna Kremla może posunąć się nawet do ostrzeżenia "rodaków i wszystkich ludzi dobrej woli, aby opuszczali swoje miejsca zamieszkania w pobliżu obiektów, które mogą stać się celem ataków nuklearnych". Jeśli ta groźba nie zadziała, Karaganow proponuje użycie bomby atomowej.
Jednocześnie jest przekonany, że ryzyko uderzenia odwetowego można zminimalizować, "jeśli zbuduje się strategię odstraszania i będzie się ją właściwie stosować". Ekspert nie wierzy, że Stany Zjednoczone odpowiedzą atakiem nuklearnym na Rosję dla dobra swoich sojuszników, ryzykując zagrożenie dla własnego terytorium.
"Tylko jeśli w Białym Domu zasiądzie szaleniec nienawidzący swojego kraju, Ameryka zdecyduje się uderzyć w «obronie» Europejczyków, poświęcając umowny Boston na rzecz umownego Poznania" – tłumaczy Karaganow. I podkreśla, że decyzja Kremla o użyciu broni jądrowej nie znajdzie poparcia u sojuszników Rosji, ale ostatecznie "zwycięzców się nie sądzi".
Rosja ćwiczyła atak jądrowy na Ukrainę. Putin wyciągnął wniosek
Na początku lutego br. rosyjskie wojsko na polecenie prezydenta dokonało symulacji użycia broni atomowej na Ukrainie, po której Władimir Putin miał stwierdzić, że atak jądrowy jest nieopłacalny. Poinformował o tym "Financial Times", powołując się na dwa źródła zbliżone do Kremla.
Mowa o ćwiczeniach dowódczo-sztabowych – de facto symulacji ataku nuklearnego, co pozwala ocenić konsekwencje i efekt takiego kroku.
Według źródeł "FT" po symulacji Putin doszedł do wniosku, że nawet ograniczony atak nuklearny nie przyniesie mu żadnych korzyści militarnych. "Nie ma powodu, by naciskać guzik" – stwierdził były rosyjski urzędnik, cytowany w publikacji.
– Po co bombardować Ukrainę? Detonujesz głowicę taktyczną na przykład w Zaporożu. Wszystko jest całkowicie skażone promieniowaniem, nie można tam wejść. A to, jak się uważa, jest terytorium Rosji. Jaki to ma więc sens? – zastanawiał się rozmówca "Financial Times".
Czytaj też:
Prigożyn ujawnia: Rosja rozważa prowokację nuklearną