Według francuskiego serwisu informacyjnego Jeune Afrique 500-600 bojowników Grupy Wagnera zostało zdemobilizowanych z Birao, Sido i Batangafo. Z lotniska Bangi wystartowały już dwa samoloty. W przygotowaniu jest kolejny.
W publikacji czytamy również, że pod znakiem zapytania stoi dalszy pobyt w tym kraju Witalija Perfilijewa, dowódcy wagnerowców i doradcy prezydenta Republiki Środkowoafrykańskiej Faustin-Archange Touadéra.
Głowa państwa swoje przetrwanie zawdzięcza najemnikom Wagnera, którzy stłumili antyrządowe powstanie w 2020 r. Jednocześnie Perfilijew jest bliskim przyjacielem Dmitrija Utkina, prawej ręki Prigożyna i współzałożyciela firmy Wagner.
Chociaż Republika Środkowoafrykańska jest jednym z najbiedniejszych krajów świata, posiada znaczne zasoby diamentów, złota i uranu. W 2022 r. Grupa Wagnera rozszerzyła tam swoją działalność, m.in. zwielokrotniając produkcję złota – napisało Politico, powołując się na amerykańskich urzędników.
Grupa Wagnera w Afryce. Prigożyn mógł zarobić 1 mld dolarów
Według szacunków rządu USA tylko jedna z afrykańskich kopalni miała przynieść Prigożynowi zysk w wysokości miliard dolarów rocznie.
Rosja i Republika Środkowoafrykańska podpisały w 2018 r. umowę o współpracy wojskowej. W lutym tego roku rosyjski ambasador w Bangi Aleksander Bikantow powiedział, że w republice jest 1890 rosyjskich instruktorów wojskowych. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow kilka dni po buncie Prigożyna powiedział, że ci specjaliści pozostaną w Afryce.
Według "The Wall Street Journal" delegacje dyplomatyczne udały się do Republiki Środkowoafrykańskiej, a także do Mali i Syrii, aby zapewnić swoich partnerów, że "operacje" prowadzone wcześniej przez najemników będą kontynuowane, ale pod innym dowództwem.
Po buncie Grupy Wagnera wszczętym w Rosji w ostatni weekend czerwca Prigożyn i jego ludzie mieli wyjechać na Białoruś w ramach porozumienia zawartego z Kremlem. Białoruski dyktator Aleksandr Łukaszenka twierdzi, że Prigożyna i wagnerowców nie ma na Białorusi.
Czytaj też:
Prigożyn wrócił do Rosji? Rzecznik Kremla odpowiada