Włoski bandzior zbudował gigantyczny syndykat zbrodni. Pokonało go nie FBI, ale syfilis.
Jak powinien się zaczynać tekst o gangsterze z Chicago? Zapewne od krwawej masakry w Dniu św. Walentego – 14 lutego1929 r. – dokonanej w podłej dzielnicy Chicago, w garażu przy 2122 North Clark St. „GARAŻ ZMIE- NIONY W RZEŹNIĘ! Do środka wpadło dwu fałszywych policjantów i dwu zbirów! Zagnali siedmiu zaskoczonych gangsterów pod ścianę i rozstrzelali ich z pistoletów maszynowych. Krew i mózgi ofiar zbryzgały białą ścianę i sufit. Ich poszarpane ciała drgały konwulsyjnie między szczątkami mebli i samochodów. Huk wystrzałów zagłuszał jęki mordowa- nych! Ocalał tylko wilczur alzacki. To Al Capone rozprawił się z gangiem Morana”.
Takie teksty ukazały się następnego dnia w „Chicago Tribune” i ponad tysiącu innych amerykańskich gazet.
Al rzucił szkołę w wieku 14 lat po bójce z nauczycielem – to wówczas ujawniły się jego nieopanowanie i „brak pokory”. (…)