Wedel. Miasto w Szlezwiku-Holsztynie. To pierwsza gmina w Niemczech, w której w urzędach wprowadzono czterodniowy tydzień pracy. Miasto zapewnia, że nie oznacza to wcale, iż się mniej pracuje, a tylko krócej. Krytycy podnoszą, że i tak urzędnicy przekładali jedynie papiery z kupki na kupkę. Miasto z kolei podkreśla, że będzie atrakcyjniejsze dla pracowników. Bo rąk do pracy brakuje. Także niemieckie przedsiębiorstwa rozważają wprowadzenie czterodniowego tygodnia pracy. Z tych samych powodów co ratusz w Wedel. Ponieważ w Niemczech elastyczność na rynku pracy jest drobiazgowo regulowana, przystąpiono do realizacji „wielkiego projektu” reformy czasu pracy. Próbny model uruchomiono w lutym tego roku. Objął on ponad 50 przedsiębiorstw pod nadzorem naukowców z renomowanych uniwersytetów, o czym poinformował portal (nomen omen) UTOPIA.
Z badań niemieckiego instytutu WSI (Wirtschafts- und Sozialwissenschaftliches Institut w Düsseldorfie, zbliżony do związków zawodowych) wynika, że aż 81 proc. Niemców na pełnych etatach marzy o czterodniowym tygodniu pracy. Najlepiej z takim samym wysokim wynagrodzeniem jak dotychczas (tak uważa 73 proc. badanych). Zaledwie 8 proc. Niemców przystałoby na mniej dni pracy, ale z obniżonym wynagrodzeniem. Zdecydowana większość uważa, że za mniej nie da się w ogóle pracować. Ciekawa jest opinia o projekcie ze strony tych niemieckich pracowników, którzy odrzucają czterodniowy tydzień pracy. Prawie 90 proc. z tej nielicznej grupy podaje, że odczuwa radość z pracy. Inni utrzymują, że nic w takim systemie nie zmieni obciążenia pracą, a nawet uważają, że ono wzrośnie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.