Szejkowie w grze

Dodano: 
Cristiano Ronaldo
Cristiano Ronaldo Źródło:Wikimedia Commons
Łukasz Majchrzyk | Arabia Saudyjska odważnie wchodzi w świat wielkiego sportu. Kupuje kluby i przejmuje prawa do organizacji wielkich imprez. Jest to częścią większego planu, a nie tylko zabawą bogatych szejków.

W sporcie można kupić wszystko. Wiadomo to przynajmniej od czasu, gdy prawo do organizacji zimowych igrzysk olimpijskich, a potem piłkarskiego mundialu przypadło Rosji rządzonej przez Władimira Putina. Jeśli ktoś potrzebował więcej dowodów na to, że pieniądz jest w sporcie najważniejszy, to chyba dał się przekonać cztery lata później, kiedy piłkarskie mistrzostwa świata zorganizował Katar.

Kraj wielkości województwa świętokrzyskiego, który nigdy nie był znany z miłości do piłki nożnej, wybudował stadiony na pustyni, a futbolowy świat dostosował dla niego swój kalendarz. Oskarżenia o przekupywanie działaczy? Kto by się nimi przejmował? Karawana pojechała dalej, pieniądz okrążył wszystkie ważne kieszenie, można było przejść do kolejnego punktu obrad.

Saudyjczycy dobrze płacą

Skoro mógł Katar i mogła Rosja, to czemu nie mogłaby Arabia Saudyjska? Tutaj przynajmniej nie słychać o próbach przekupstwa. Ot, po prostu nikt nie stanął do wyścigu o prawa do zorganizowania imprezy w 2034 r. Zastanawiały się władze australijskiej federacji, ale szybko zrezygnowały, kiedy przekonały się, jak wielkim poparciem cieszy się kandydatura Saudyjczyków. To sytuacja, w której obie strony wygrywają.

Artykuł został opublikowany w 5/2024 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także