W sporcie można kupić wszystko. Wiadomo to przynajmniej od czasu, gdy prawo do organizacji zimowych igrzysk olimpijskich, a potem piłkarskiego mundialu przypadło Rosji rządzonej przez Władimira Putina. Jeśli ktoś potrzebował więcej dowodów na to, że pieniądz jest w sporcie najważniejszy, to chyba dał się przekonać cztery lata później, kiedy piłkarskie mistrzostwa świata zorganizował Katar.
Kraj wielkości województwa świętokrzyskiego, który nigdy nie był znany z miłości do piłki nożnej, wybudował stadiony na pustyni, a futbolowy świat dostosował dla niego swój kalendarz. Oskarżenia o przekupywanie działaczy? Kto by się nimi przejmował? Karawana pojechała dalej, pieniądz okrążył wszystkie ważne kieszenie, można było przejść do kolejnego punktu obrad.
Saudyjczycy dobrze płacą
Skoro mógł Katar i mogła Rosja, to czemu nie mogłaby Arabia Saudyjska? Tutaj przynajmniej nie słychać o próbach przekupstwa. Ot, po prostu nikt nie stanął do wyścigu o prawa do zorganizowania imprezy w 2034 r. Zastanawiały się władze australijskiej federacji, ale szybko zrezygnowały, kiedy przekonały się, jak wielkim poparciem cieszy się kandydatura Saudyjczyków. To sytuacja, w której obie strony wygrywają.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.