Byle tylko nie dopuścić do dojścia do władzy zyskującej na sile konkurencji. Wbrew woli wyborców, którzy oddali większościowo głosy, w ich przekonaniu, na konserwatystów (AfD i CDU uzyskały razem 62 proc., względnie 56 proc., więc zdecydowaną większość), Turyngii i Saksonii zagrażają dziś rządy lewicy. Byłby to katastrofalny prognostyk dla Niemiec na przyszłoroczne wybory do Bundestagu
Jeszcze niedawno koalicja CDU z formacjami na lewicy byłaby (poza SPD) całkowicie wykluczona. Ale: na lewo patrz! Tak dziś brzmi hasło partii, która niegdyś powoływała się na wartości chrześcijańskie. CDU oddalała się od nich równie powoli, co skutecznie. Opisał to publicysta Martin Lohmann w wydanej w 2009 r. głośnej książce "Utrapienie z »C«: Na ile chrześcijańska jest Unia?". Jest ona aktualna do dziś. Aczkolwiek życie pisze jej drugi tom. Nigdy dotąd spór o to, kim my właściwie jesteśmy, nie dzielił tak bardzo CDU. Na domiar złego – wskazują członkowie CDU – partia ta traci społeczne poparcie. AfD w Turyngii pobiła na głowę partię niegdyś Konrada Adenauera. Nie pomogą partii Friedricha Merza zaklęcia w rodzaju: "CDU to największa siła politycznego centrum". Jej nowa arytmetyka nie zmienia zasady, że dwa razy dwa równa się cztery.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.