„Russlandversteher” to niemiecki wynalazek językowy, opisujący osobę wykazującą zrozumienie głównie dla politycznego postępowania Rosji (takiej, jaka ona jest) w oczach Niemca lub – szerzej – „człowieka Zachodu”. I nie jest to bynajmniej wynalazek ery putinowskiej. Oczywiście często odróżnia się dobrą Rosję od złego Putina. Odmianą „Russlandversteher” są „putinowscy okularnicy”, czyli ci, którzy patrzą na świat (a dokładniej na Rosję) przez okulary Władimira Putina (jak czytamy w tygodniku „Der Spiegel” z 26 stycznia 2022 r.).
„Putinversteher” to podgatunek „Russlandversteher”. Jego czołowym przedstawicielem jest Gerhard Schröder. Niegdyś socjalistyczny (z SPD) kanclerz Niemiec, a później pracownik rosyjskiego Gazpromu. On sam zresztą uważa siebie za „Russlandversteher”, czemu dał niejednokrotnie wyraz na łamach niemieckiej prasy. Jak np. w wysokonakładowej gazecie „Bild-Zeitung” w 2014 r. z okazji Dnia Rosji (spotkania przedsiębiorców z Rosji i Niemiec) w Rostocku. Na pytanie dotyczące jego bardzo bliskich relacji z Rosją i prezydentem Putinem Schröder odpowiedział dziennikarzowi: „Przyznaję, że chcę rozumieć Rosję, jej mieszkańców i jej polityczne przywództwo”. I dodał do tego komentarz bez słowa zażenowania: „Przeciwnie, jestem z tego dumny”. Wyjątkowe świadectwo byłemu lewicowemu kanclerzowi Niemiec przynosi to, że zachwyt nad Moskwą wyraził on krótko po aneksji Krymu.
Polska zagraża Rosji?
Z reguły termin „Russlandversteher” służy ocenie postaw tych Niemców, którzy wykazują bezkrytyczne zrozumienie wobec argumentów Kremla w publicznej debacie na temat wojny na Ukrainie, względnie usprawiedliwiają jej wszelkie zbrodnicze poczynania (jak agresja na Gruzję czy ludobójstwo w Czeczenii), ponieważ „Zachód stawia Rosję pod ścianą”. Dla „Russlandversteher” to Polska, zwłaszcza od chwili wstąpienia do NATO, zagraża Rosji, a nie odwrotnie! Polacy to rusofobi, a przecież stolica Polski to w końcu byłe rosyjskie miasto – starał się mnie przekonać pewien berliński dziennikarz. Aby zatrzeć jego rosyjski charakter, Polacy zburzyli po pierwszej wojnie światowej nawet sobór św. Aleksandra Newskiego – wywodził. Polacy, jego zdaniem, mordowali też Rosjan w wojnie polsko-bolszewickiej w obozach jenieckich, więc zbrodnia w Katyniu w odwecie nie musi wcale dziwić. Mój rozmówca zamilkł, kiedy zapytałem go, co sądzi o tym, że sowiecka komisja Nikołaja Burdenki w 1944 r. orzekła o winie Niemców za ludobójstwo polskich oficerów w Lesie Katyńskim. Nie, „Russlandversteher” to nie naiwniacy. To stalinowscy aktywiści.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
