Kto wie, czy losu Petera Mandelsona, brytyjskiego ambasadora w Waszyngtonie, nie przypieczętowała pewna fotografia. Mandelson w atmosferze skandalu został odwołany ze stanowiska, ponosząc bolesne konsekwencje swej wieloletniej przyjaźni z Jeffreyem Epsteinem, amerykańskim finansistą i multimilionerem, skazanym za pedofilię. Rozmiary zażyłości obu panów pokazuje ich korespondencja e-mailowa, obraz jednak na ogół przemawia dobitniej. A szlafrok to nie jest strój, w jakim poważnego polityka – a takim Mandelson, szara eminencja brytyjskiej Partii Pracy, jest bez wątpienia – chciałaby oglądać szeroka publiczność.
Zdjęcie zostało zrobione w 2002 r. na należącej do Epsteina karaibskiej wyspie Little Saint James, gdzie stale gościł swych wpływowych przyjaciół. Mandelson w krótkim białym szlafroku siedzi na werandzie, Epstein naprzeciw niego, obaj rozradowani i na luzie. Fotografia musiała utrwalić jakąś miłą chwilę, skoro znalazła się w 238-stronicowym albumie, zbiorowym prezencie, który Epstein otrzymał od przyjaciół rok później, z okazji swych 50. urodzin. Mandelson opatrzył fotkę dopiskiem: "Gdziekolwiek by się znalazł, jest moim najlepszym kumplem".
