Na koniec igrzysk, podczas konferencji prasowej, Lilesa mówił dziennikarzom, że jeśli wróci do ojczyzny, grozi mu śmierć lub więzienie. Wszystko przez gest wykonywany przez członków ludu Oromo, wobec którego etiopskie władze stosują brutalne represje.
Etiopczyk zostawił w kraju żonę i dzieci, jak mówił, część jego rodziny już trafiło do więzienia. – Jeśli mnie nie zabiją to wsadzą do więzienia – powiedział pytany o to, co może się z nim stać po powrocie do ojczyzny.
Jak informuje BBC, udało się już zebrać 40 tys. dolarów, żeby pomóc biegaczowi pozostać w bezpiecznym dla niego miejscu, poza granicami Etiopii.
Etiopski rząd zapewnia, ze maratończyk będzie witany w ojczyźnie jak bohater.
Gesty polityczne są zabronione przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski, jednak dotąd nie pojawiły się żadne decyzje ws. zachowania etiopskiego biegacza.
mp
fot. Flickr/JULIAN MASON/CC BY 2.0
BBC/Time.com/radiozet.pl
Komentarze