Ponadto w nowym „Do Rzeczy”: Ziemkiewicz i Wildstein o nowym rządzie i jego szefowej, Janusz Piechociński o tym, czy Ewa Kopacz jest samicą alfa, a Paweł Kukiz o wojnie i nowym ładzie światowym. W tygodniku także o tym, jak jedzą i jak chorują polskie nastolatki.
Nikt nie może kwestionować jego bohaterstwa wojennego i powojennego cierpienia. Trudno być jednak obojętnym na słowa, które można odebrać jako intelektualny szantaż, a za taki odbieramy zapewnienie, wyrażone ex cathedra w laudacji, o „busoli moralnej”, jaką w całej swojej późniejszej drodze miał się kierować Kieżun – piszą w najnowszym „Do Rzeczy” Sławomir Cenckiewicz i Piotr Woyciechowski. Podkreślają, że nikt nie może kwestionować bohaterstwa wojennego i powojennego cierpienia Witolda Kieżuna. Ujawnione w niniejszym tekście okoliczności i przebieg współpracy prof. Kieżuna z komunistycznym aparatem represji w jakikolwiek sposób nie unieważniają jego dokonań bojowych podczas Powstania Warszawskiego – podkreślają autorzy. Kiedy wchodził w bliskie związki z SB wiosną 1973 r., był już wziętym naukowcem specjalizującym się w prakseologii (teoria sprawnego działania) i docentem (z habilitacją) w Polskiej Akademii Nauk. Okoliczności, w jakich doszło do nawiązania kontaktów Kieżuna z bezpieką, były nieco przypadkowe i nakierowane na zupełnie inną osobę z jego kombatanckiego kręgu towarzyskiego. Kieżun opowiadał funkcjonariuszom lub sporządzał przy tym swoje doniesienia w taki sposób, by ich treść wpisywała się w ówczesny klimat ideowy. Często przypisywał swoim ofiarom żydowskie pochodzenie i związki z „wypędzonymi” w marcu 1968 r. Szczegóły jego współpracy z bezpieką – w najnowszym „Do Rzeczy”.
Artykuł Sławomira Cenckiewicza i Piotra Woyciechowskiego tak bezwzględnie mnie pogrążający jest wprost przerażający swoją wiarą w wartość dowolnie wybranych materiałów bezpieki w bardzo małym procencie uzyskanych w czasie przesłuchań, bo takich w moim przypadku nie było więcej niż dziewięć–dziesięć, a w dużej większości z setek zarejestrowanych i czytanych listów (…), podsłuchu rozmów, podsłuchu laserowego zainstalowanego w moim mieszkaniu, podsłuchu telefonicznego, a także wyboru fragmentów moich opracowań z dziedziny zarządzania (…) Jak wielokrotnie już udowodniono, aktywność twórcza aparatu bezpieczeństwa była niezwykle rozwinięta. Autorzy mnie dyskredytujący bezkrytycznie cytują zupełnie nonsensowne insynuacje – odpowiada na tę publikację prof. Witold Kieżun. Twierdzi, że autorzy „Do Rzeczy” od początku chcieli go zdyskredytować. Na czym polega oszustwo autorów „Tajemnicy »Tamizy«”? Otóż autorzy dostarczyli na pewien okres mnie, osobie podlegającej dyskredytacji, nieco materiału dowodowego. Okazało się jednak, że jest to jedynie jakaś część całości, natomiast ocena autorów dotyczy także zupełnie nieznanego mi materiału – pisze prof. Kieżun, analizując zarzuty stawiane mu przez publicystów „Do Rzeczy”.
Ponadto na łamach „Do Rzeczy” Rafał A. Ziemkiewicz pisze o tym, że medialna propaganda sama się gubi w tym, jak sprzedać obywatelom wybitną kandydaturę Ewy Kopacz na premiera. Jacek Fedorowicz w jednym z monologów rozpowszechnianych w latach 80. na nielegalnych kasetach objaśniał, jak język propagandy demaskuje kompleksy władzy. Jego spostrzeżenia są dziś bardzo aktualne. Rząd merytoryczny, silne osobowości, spajanie Platformy – te zapowiedzi nie opisują rzeczywistości, ale leczą lęki władzy – ocenia publicysta. I dodaje, że gdyby wiodące media mogły sobie pozwolić na krytykowanie pani premier, prezentacja jej gabinetu stałaby się pośmiewiskiem. Zamiast jakichkolwiek konkretów odnoszących się do jej dotychczasowej działalności mieliśmy głównie niezobowiązujące anegdoty znajomych i przyjaciół, dobierane tak, aby uzasadnić propagandową tezę, że Ewa Kopacz to „twarda baba”, która „tupnie nogą i weźmie wszystkich w ryzy” – twierdzi Ziemkiewicz, dodając, że pani premier mogła sobie na taką dezynwolturę pozwolić.
Nowy rząd i jego perspektywy komentuje też w „Do Rzeczy” Bronisław Wildstein, który spodziewa się obniżenia standardów życia publicznego.
Zmiany w rządzie ocenia również wicepremier, szef PSL Janusz Piechociński w rozmowie z Piotrem Gursztynem. Bo, jak przyznaje, Ewa Kopacz nie będzie miała takiej pozycji jak Donald Tusk. Wielką próbą dla niej będzie problem mentalny. Jak zachowa się w sytuacji, gdy przez pierwsze miesiące będzie stale porównywana z Tuskiem, wszyscy będą zadawać sobie pytanie: „Co on zrobiłby na jej miejscu?” – spodziewa się Piechociński. Dodaje, że Kopacz ma trochę lepszą sytuację niż on sam, kiedy zastąpił Waldemara Pawlaka – bo jest teraz główną rozgrywającą. Nie utrzyma się bowiem zarzut, że skład jej rządu jest ustawiony przez Tuska – mówi. - A nie jest? - Nie jest. Nawet bardziej, niż się to zdaje. Chociaż przy kilku kandydaturach wchodziło w grę to, że Tusk chciał podziękować im za lojalność – ocenia Piechociński. Rozmowa z liderem ludowców – w najnowszym „Do Rzeczy”.
Na łamach „Do Rzeczy” także wywiad z Pawłem Kukizem, który przyznaje, że obawia się wojny. Nie wierzę, żeby nagle zdarzył się cud i do końca świata w naszym regionie nie było konfliktu zbrojnego. Nie wolno więc bagatelizować zagrożenia – mówi. I dodaje - Z naszej perspektywy to może [na Ukrainie] nie jest wojna, ale dla nich tak, skoro giną tam ludzie. Wszystko dzieje się tuż obok nas. Dlatego powinniśmy być czujni. To tak jak z chorobą – zbagatelizowanie grypy może zakończyć się śmiercią. Twierdzi też, że i Rosjanie, i Niemcy są dogadani w sprawach „światowego porządku”. I tak zarówno jedni, jak i drudzy traktują nas jako buforową strefę, która w przypadku opanowania Ukrainy przez Moskwę mogłaby za jakiś czas zostać podzielona granicą na Wiśle – mówi. Czy to dlatego pomaga Ukrainie? (…) Bliska jest mi sentencja marszałka Piłsudskiego: „Nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy i wolnej Ukrainy bez wolnej Polski”. Dopóki nie będziemy w jakimś stopniu, przede wszystkim duchowym, zjednoczeni, dopóty takie kraje jak Rosja i Niemcy będą traktować nas jak poligony – odpowiada. Rozmowa z Pawłem Kukizem – w nowym „Do Rzeczy”.
„Do Rzeczy” alarmuje także, że choroby, na które kiedyś zapadały osoby po czterdziestce, dziś coraz częściej są problemem nastolatków. Nowe pokolenie może być pierwszym, które będzie żyło krócej niż ich rodzice. W gimnazjum w Gdyni 16 proc. uczniów pierwszych klas przebadanych w ramach Ogólnopolskiego Programu Profilaktyki Cukrzycy i Chorób Cywilizacyjnych ma podwyższone ciśnienie krwi, a co piąty nadwagę lub otyłość. To sprawia, że ci młodzi ludzie są w grupie ryzyka. W niedalekiej przyszłości mogą zapaść na choroby serca i cukrzycę typu II (lub już mają jej początki). Nawet nowoczesna medycyna może nie poradzić sobie z epidemią chorób, które kiedyś zdarzały się po czterdziestce czy pięćdziesiątce, a dziś atakują młodzież. Główni winowajcy są dobrze znani: zła dieta i brak ruchu. Więcej – w najnowszym „Do Rzeczy”
Nowy numer „Do Rzeczy” w sprzedaży od poniedziałku, 22 września 2014. E-wydanie będzie dostępne u dystrybutorów prasy elektronicznej.