Rzecznik – wiem, bo przypadkiem byłem to ja – usiłował go odwieść od tego przekonania, ale kto byłby w stanie Korwin-Mikkego od czegokolwiek odwieść. Czy rzecznik miał rację, czy retoryczna zasada „Ani kroku w tył” jednak Korwin-Mikkemu w karierze pomogła? To zostawiam państwa ocenie.
Nie wiem, czy awanturka ministra Macierewicza z mistralami to świadome naśladownictwo, czy spontanicznie objawiło się tu podobieństwo charakterów. Niewątpliwie mamy tu jednak do czynienia z zastosowaniem identycznej zasady. Minister obrony w ferworze sejmowej dyskusji palnął o rzekomym przekazaniu przez Egipt francuskich mistrali Rosji za symbolicznego dolara.
Nie pamiętam już nawet, co i komu chciał w ten sposób udowodnić. Udowodnił tylko to, co znający go bliżej wiedzą od dawna – że ma niewiarygodną łatwość dzielenia się z bliźnimi wątpliwej jakości domniemaniami, opatrywanymi przez niego śmiertelnie poważną miną i frazami w rodzaju „Ponad wszelką wątpliwość wiadomo…” czy „Jest rzeczą absolutnie oczywistą, że…”.
Wiadomość o rzekomej transakcji była „wrzutką” ruskiego blogera, o wiarygodności analogicznej do słów Tomasza Piątka, i nikt poza naszym ministrem nie potraktował jej poważnie. W świetle zasad obowiązujących w międzynarodowym handlu bronią coś podobnego jest zwyczajnie nie do pomyślenia.
Cały urok Macierewicza w tym, że nie ugiął się przed żadnym dementi ani śmiesznością, tylko wystosował do Rosji (w świetle przywoływanych zasad powinien to wysłać raczej do Francji) oficjalne zapytanie, które ta, co było z góry oczywiste, zignorowała. Co skomentował słowami: „Ten brak odpowiedzi jest wymowną odpowiedzią” i pozostał, z gronem swych wyznawców, w poczuciu, że udaremnił międzynarodowy mistralowy szwindel.
Pewnie, poza śmiechem, ten incydent żadnego skutku mieć nie może. Przyznają jednak państwo, że na skomplikowaną i niejednoznaczną psyche naszego szefa MON rzuca on nieco nowego światła.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.