Wciąż jestem głodny sukcesów
Artykuł sponsorowany

Wciąż jestem głodny sukcesów

Dodano: 
Rozmowa z Bartoszem Zmarzlikiem, żużlowcem, dwukrotnym indywidualnym mistrzem świata, zawodnikiem ORLEN Team
Rozmowa z Bartoszem Zmarzlikiem, żużlowcem, dwukrotnym indywidualnym mistrzem świata, zawodnikiem ORLEN Team Źródło: Materiały prasowe
Rozmowa z Bartoszem Zmarzlikiem, żużlowcem, dwukrotnym indywidualnym mistrzem świata, zawodnikiem ORLEN Team

„Do Rzeczy”: Trzeba się urodzić z metanolem zamiast krwi w żyłach, żeby w wieku 15 lat usłyszeć od Tomasza Golloba, wtedy świeżo upieczonego mistrza świata: „Młody, zrobisz to samo, tylko skrócę ci czas o ok. 10 lat”?

Bartosz Zmarzlik: Na pewno trzeba mieć dużą pasję praktycznie od dziecka. We mnie i w moim bracie od najmłodszych lat zaszczepiali nam ją nasz tato i dziadek. W naszym domu motoryzacja to był styl życia. Większość młodych chłopaków w czasie wolnym gra w piłkę, a nam każdą wolną chwilę wypełniały motocykle i gokarty. Na początku dla mnie i brata była to zabawa oraz najbardziej naturalny i ulubiony sposób spędzania czasu.

Kiedy pierwszy raz siedział pan na motocyklu? Mógł już pan na niego wsiąść czy ktoś musiał na nim pana posadzić?

Tato mówi, że pierwszą, przerobioną na moje potrzeby motorynkę miałem już w wieku trzech–czterech lat. Rodzice śmieją się, że jeszcze nie umiałem dobrze mówić, a już jeździłem. Kiedy zaglądam do rodzinnych albumów ze zdjęciami, widzę, że nie ma w tych słowach dużej przesady.

W 2002 r., kiedy miałem siedem lat, rodzice zapisali mnie do szkółki miniżużlowej w Wawrowie i tak się zaczęła moja przygoda z żużlem. Od siódmego do 13. roku życia jeździłem w miniżużlu w klasie 85, potem – za pozwoleniem Stanisława Chomskiego, mojego pierwszego trenera – zacząłem treningi na dużym torze w Stali Gorzów. W wieku 15 lat uzyskałem licencję żużlową i jako junior mogłem już startować we wszystkich rozgrywkach młodzieżowych od 15 lat. Po ukończeniu 16. roku życia pierwszy raz wystartowałem jako młodzieżowiec Stali Gorzów w meczu ligowym, a potem z roku na rok dochodziło startów i obowiązków. Za miesiąc skończę 26 lat, strasznie szybko ten czas leci, wciąż mam bardzo dużo pracy, treningów i obowiązków, które mocno ten czas pochłaniają.

Lubił pan podpatrywać tatę przy majsterkowaniu w garażu? Musiał się pan wiele nauczyć od człowieka, który potrafi stworzyć i ramę motocykla, i zbudować silnik.

Jeszcze jak! Takie zdjęcia też są w naszych albumach: tata składający motocykle, a ja, mały chłopiec, razem z nim. Kiedy już skończyliśmy babranie się w smarach i dokręcanie śrubek, zdarzało mi się wynosić po cichu różne części, elementy ram, i zabierać je do domu, żeby mieć je zawsze przy sobie. Dzisiaj moi mechanicy przygotowują motocykle w pomieszczeniu, w którym kiedyś stało moje łóżko i do którego znosiłem te wszystkie części, by mieć je blisko. Teraz w moim dawnym pokoju jest profesjonalny warsztat, w którym bywam tak często, jak tylko mogę, bo lubię wszystkiego dopilnować osobiście, a nawet sam coś zrobić.

A mój obecny dom stoi w miejscu, w którym przed laty tata wybudował mi i bratu tor do miniżużla. Niemalże od początku naszej przygody z motocyklami jeździliśmy tam praktycznie codziennie. To był nasz plac zabaw. Ze szkoły wracało się biegiem, w pośpiechu jadło obiad i do nocy trzaskało okrążenia na torze zrobionym przez tatę.

Rodzina wspierała pana od samego początku, a dziś jest ważnym ogniwem pańskiego teamu.

Zawsze podkreślam, że i w karierze, i w życiu rodzina jest fundamentem, w którym znajduję największe oparcie. Mama dba o finanse, tata jest naszą złotą rączką, a brat Paweł jest moim menedżerem.

I nie było takiego momentu, na przykład po wypadku pańskiego brata, gdy rodzice z troski chcieli zamknąć wasze „zabawki” pod kluczem? W końcu ściganie się na motocyklach, które nawet nie posiadają hamulców, nie należy do najbezpieczniejszych pasji.

Czas po wypadku brata był trudnym okresem, strach był ogromny, ale przepracowaliśmy to i razem z bratem przekonaliśmy rodziców, abym mógł dalej jeździć. Bez wątpienia jest to sport obarczony pewnym ryzykiem. Ale czy w całym naszym życiu nie jest podobnie? Kiedy ktoś mnie pyta o strach przed wyścigiem, to ja pytam go, czy nie boi się przechodzić przez ulicę. Jazda na torze jest dla mnie już czymś tak naturalnym jak wszystkie inne czynności w moim życiu. Wiadomo, że trzeba to robić z głową, a w każdy sport wkalkulowane jest jakieś ryzyko.

Sukcesy przyszły szybko. W 2014 r. wygrał pan pierwsze zawody Grand Prix. Krótko po tym mówił pan w wywiadzie dla lokalnych mediów, że startuje w tych zawodach okazjonalnie, bo nie stać pana finansowo na regularny w nich udział. Czy trzeba mieć głębokie kieszenie lub bogatych sponsorów już na wczesnym etapie kariery, by zacząć jeździć na poważnie?

Miałem wtedy 19 lat i wystartowałem w Gorzowie Wielkopolskim z dziką kartą (organizator zawodów może wystawić swojego zawodnika, który nie bierze udziału w całym cyklu). Pierwszą taką okazję dostałem już wcześniej, jako 16-latek, kiedy wywalczyłem swoje pierwsze podium w mistrzostwach świata. Stałym uczestnikiem zawodów Grand Prix zostałem po kilku latach, regularnie jeżdżę w GP od 2016 r. Faktycznie jest tak, że im wyższy poziom, tym większe inwestycje i w siebie, i w sprzęt. Poprzeczka idzie do góry i aby rywalizować na takim poziomie, z najlepszymi zawodnikami na świecie, potrzebny jest solidny budżet.

Zawsze przed sezonem trzeba wszystko dobrze zaplanować, określić budżet, w którym trzeba uwzględnić, na co zawodnika stać, a na co nie, ile silników może mieć, ile pieniędzy trzeba przeznaczyć na logistykę i inne organizacyjno-techniczne sprawy, których jest wokół wyścigów mnóstwo. Zawodnicy szukają wsparcia, żeby móc rywalizować, inwestować w siebie i reprezentować swój kraj na arenach międzynarodowych na najwyższym poziomie.

Do absolutnej światowej czołówki wkroczył pan w roku 2016 r., zdobywając wtedy brązowy medal w sezonie indywidualnych mistrzostw świata. Był pan w wieku juniorskim, a ścigał się z najlepszymi seniorami na świecie. Potrzebne były do tego nie tylko umiejętności i sponsorzy, lecz także zimna głowa. Jak pan sobie radził z emocjami?

To był mój pierwszy sezon w cyklu Grand Prix. Startowałem w różnych ligach jeszcze jako junior, a tu biłem się o pierwszy medal w mistrzostwach świata. Było to dla mnie ogromne przeżycie. Emocje były tak wielkie, że na wyjeździe do Australii na ostatnią rundę w sezonie poszedłem pobiegać i biegnąc, płakałem. Emocje były ogromne, presja była ogromna, ale ten medal to jedno z piękniejszych wydarzeń w mojej karierze, którego nie zapomnę do końca życia.

Czy w żużlu jest tak jak w Formule 1, że co sezon coś się zmienia w pojazdach, czymś nowym zaskakuje się rywali? Co pana zespół przygotował w tym roku?

Jestem w stu procentach gotowy do sezonu. Oczywiście dokonaliśmy także pewnych zmian w motocyklach, bo nowości wprowadzane są praktycznie każdego roku. Jak sobie przypomnę motocykle, którymi jeździłem 10 lat temu, i porównam je z tymi, na których ścigam się teraz… To są zupełnie inne maszyny. Oczywiście dla ludzi, którzy nie przebywają z tym na co dzień, to jest na pierwszy rzut oka to samo, ale to na pewno nie jest to samo. Zresztą także producenci części ciągle coś udoskonalają. Jestem już po pierwszych treningach, które są „rozjeżdżaniem ram”, służą temu, żeby wszystko dobrze się ułożyło, łańcuchy dobrze porozciągały, żeby wszystko było dobrze spasowane. Po tych treningach ruszamy z testami nowych rozwiązań i myślę, że wdrożymy jakieś nowości. Zresztą zmian dokonuje się na bieżąco w trakcie sezonu, bo trzeba uwzględniać wiele zmiennych, np. pogodę, i odpowiednio dopasowywać ramy, silniki, sprzęgła czy koła.

Dla laika każdy motocykl wygląda podobnie. Zdaje sobie sprawę z pewnych podstawowych różnic, ale jest to wiedza raczej powierzchowna. Czym wyróżnia się motocykl żużlowy? Mówiliśmy, że nie ma hamulców. Dlaczego jest ich pozbawiony? Jakie jeszcze są różnice?

Faktycznie motocykl żużlowy nie ma hamulców, które moim zdaniem stwarzałyby większe niebezpieczeństwo. Nie ma również skrzyni biegów i jeździ na całkowicie innym paliwie niż normalny motocykl. Do motocykla żużlowego tankujemy metanol. Motocykl ten nie ma też świateł drogowych i w sumie jego konstrukcja jest bardzo prosta, co mocno odróżnia go od typowych motocykli, jakie widzimy na co dzień na drogach.

Zacytujmy raz jeszcze Tomasza Golloba. Chwaląc pana przed laty, mówił, że jest pan strasznie szybki, zwłaszcza na swoim torze, a cały klub Stali Gorzów jeździ u siebie znakomicie. Tylko że w tym roku nie możecie na nim trenować, bo tor stracił licencję i musi ją odzyskać. Brak domowego toru na kilkanaście dni przed startem ekstraligi to poważny problem dla pana i pozostałych zawodników Stali?

Niestety, na dzień dzisiejszy tor nie jest jeszcze dostępny [rozmowa odbyła się na początku ubiegłego tygodnia – przyp. red.], w czym nie pomagała też pogoda. Może w tym tygodniu coś się zmieni i będziemy mogli wyjechać na tor w Gorzowie Wielkopolskim. To na pewno nie jest dla zawodników wymarzona sytuacja, ale taki mamy klimat [śmiech] i trzeba się z tym pogodzić. Czas leci szybko, inauguracja ekstraligi już w pierwszy weekend kwietnia, więc trzeba zacząć jeździć, trenować, trzeba robić wszystko, żeby być gotowym w stu procentach.

Część klubów apelowała, by ze względu na pandemię COVID-19 przełożyć inaugurację sezonu PGE Ekstraligi, ale Główna Komisja Sportu Żużlowego zdecydowała, że liga wystartuje zgodnie z planem. Oczywiście, jeśli nie będzie dodatkowych ograniczeń w związku z pandemią. Czy to dobra decyzja?

Nie mnie to oceniać. Myślę, że ręka cały czas będzie trzymana na pulsie i rzeczywistość ekstraligi będzie dostosowywana do sytuacji. Niczego nie można być dziś pewnym. Jak każdy inny zawodnik muszę się dostosować do sytuacji i postanowień osób, które decydują o tym sporcie w Polsce. Moim zadaniem jest zdobywanie punktów i dawanie ludziom radości. Na pewno wolałbym startować przy pełnych trybunach, aczkolwiek jest, jak jest, ale miejmy nadzieję, że kibice będą mogli wkrótce wrócić na trybuny.

Czuje pan obecność kibiców, kiedy zakłada na głowę kask, odkręca manetkę gazu i przestaje słyszeć wszystko poza rykiem silników?

Na pewno jest zupełnie inna atmosfera przed meczami i po nich. Kiedy przed startem widziałem pełny stadion i słyszałem okrzyki, łatwiej wchodziło mi się w rytm wyścigu. To było jak zastrzyk adrenaliny, pojawiał się dobry, motywujący mnie stres. Teraz jest inaczej, ciszej, dziwnie.

W jakim stopniu poprzedni sezon został przemodelowany przez COVID-19?

W ogromnym, pod każdym względem. Było mniej jazdy, mniej testów, mniej wielu innych elementów pojawiających się w każdym sezonie, które pomagają wpaść w odpowiedni rytm. Początek ubiegłego roku miałem inny, niż bym sobie tego życzył, dopiero od połowy roku zaczęło mi iść po mojej myśli i sezon udało się zamknąć tak, jak marzyłem. Każdy rok przynosi jakieś nowe sytuacje, które bywają ułatwieniem lub utrudnieniem, i trzeba być elastycznym, bo nie wiemy, jak będzie za miesiąc.

Tym bardziej że startuje pan i w polskiej ekstralidze w Stali Gorzów Wielkopolski, i w lidze szwedzkiej, reprezentując tam barwy Elit Vetlanda. Jak godzi pan udział w dwóch profesjonalnych ligach?

Jest dosyć intensywnie. Mój tydzień w sezonie wygląda tak: w niedzielę jedziemy ekstraligę w Polsce, w poniedziałek pakujemy się na prom, we wtorek jedziemy ligę szwedzką gdzieś tysiąc kilometrów od domu, w środę powrót, w czwartek już jesteśmy na obowiązkowym treningu przed kolejnym niedzielnym wyścigiem w ekstralidze, w piątek zazwyczaj były czasówki na mistrzostwach świata, w sobotę się jechało mistrzostwa świata, a w niedzielę znowu polską ligę. No ale jesteśmy przygotowani na intensywną pracę.

Trudniej się panu rywalizuje i wygrywa w Polsce czy w Szwecji?

PGE Ekstraliga to najsilniejsza liga na świecie, startują tu najbardziej kasowi zawodnicy. Poziom sportowy w Polsce jest na pewno najwyższy pod względem rozgrywanych zawodów, aczkolwiek w Szwecji też bywają trudne mecze. Żużlowcy szukają okazji do startów i z najlepszymi zawodnikami spotykam się i w mistrzostwach świata, i Polsce, i w Szwecji.

„Ja już nic nie muszę, ja tylko mogę” – powiedział pan pod koniec ubiegłego sezonu. Jakie cele stawia przed sobą zawodnik, który ma niespełna 26 lat, co w żużlu jest jeszcze młodym wiekiem, a już osiągnął w tym sporcie praktycznie wszystko?

O celach i marzeniach przed sezonem nigdy nie mówię, zawsze po sezonie zdradzam, jaki założyłem plan i czy mi się udało go w pełni zrealizować, czy też nie. Dopóki będę jeździł, dopóty będę stawiał przed sobą nowe cele, do których będę dążył. Najważniejsze jest dla mnie, by w każdych zawodach prezentować się bardzo dobrze i zdrowo, szybko, a także bezpiecznie dojeżdżać do mety. I żeby dawać dużo radości kibicom, bo to wszystko przede wszystkim dla nich.

„Rodzice śmieją się, że jeszcze nie umiałem dobrze mówić, a już jeździłem” – mówi Bartosz Zmarzlik

Jestem w pełni skupiony na tym, co tu i teraz, i dopóki będę czuł wielki głód ścigania się, dopóty będę wyjeżdżał na tor.

Posadzi pan na motocyklu Antka?

Przede wszystkim chciałbym być dla syna, który jest z nami dopiero od kilku dni, dobrym ojcem – takim, jakiego mam ja sam. Chciałbym przekazać synowi to, co dostałem od rodziców. To on, kiedy dorośnie, podejmie decyzję, co chce w życiu robić, a ja na pewno pomogę mu, jak tylko będę mógł. Chciałbym, żeby był tak szczęśliwy jak ja.© ℗Wszelkie prawa zastrzeżone

Bartosz Zmarzlik

Urodzony 12 kwietnia 1995 r. Pochodzi z Kinic, choć urodził się w Szczecinie. „F16”, jak o nim mówią kibice, początkowo jeździł na minitorze w Wawrowie. Licencję zdał jako 15-latek, w lidze zadebiutował wiosną 2011 r. Dotychczas wystąpił w 140 meczach i zdobył 1357 punktów. Od początku kariery uznany za wielki talent sportowy. Jego dotychczasowe sukcesy wskazują, że już zapisał się w historii polskiego i światowego speedwaya. Od 2020 r. Bartosz Zmarzlik jest zawodnikiem ORLEN Team. W 2020 r. zdobył drugi złoty medal mistrzostw świata, będąc jednym z 10 zawodników w historii i jedynym Polakiem, którzy tego dokonali.źródło: zmarzlik.com

OSIĄGNIĘCIA:

INDYWIDUALNE MISTRZOSTWA ŚWIATA (SGP)

złoto: 2020, 2019

srebro: 2018

brąz: 2016

DRUŻYNOWE MISTRZOSTWA ŚWIATA (DPŚ)

złoto: 2017, 2016

brąz:2015

INDYWIDUALNE MISTRZOSTWA ŚWIATA JUNIORÓW

złoto: 2015

DRUŻYNOWE MISTRZOSTWA ŚWIATA JUNIORÓW

złoto:2016, 2015, 2014, 2012

srebro: 2013

INDYWIDUALNE MISTRZOSTWA EUROPY JUNIORÓW

złoto: 2012

DRUŻYNOWE MISTRZOSTWA EUROPY JUNIORÓW

złoto: 2014, 2013

INDYWIDUALNE MISTRZOSTWA POLSKI

srebro: 2020, 2019, 2015

DRUŻYNOWE MISTRZOSTWA POLSKI

złoto: 2016, 2014

srebro: 2020, 2018, 2012

brąz: 2017, 2011

MISTRZOSTWA POLSKI PAR KLUBOWYCH

złoto: 2017, 2014

srebro: 2015, 2013

MŁODZIEŻOWE INDYWIDUALNE MISTRZOSTWA POLSKI

złoto: 2015

srebro: 2011

brąz: 2014, 2013

MŁODZIEŻOWE DRUŻYNOWE MISTRZOSTWA POLSKI

złoto: 2013, 2010

srebro: 2014

MŁODZIEŻOWE MISTRZOSTWA POLSKI PAR KLUBOWYCH

złoto: 2015

INDYWIDUALNE MIĘDZYNARODOWE MISTRZOSTWA EKSTRALIGI

złoto: 2020, 2019

brąz: 2017

ZŁOTY KASK

złoto: 2020

srebro: 2018, 2016

SREBRNY KASK

srebro: 2012

brąz: 2013

BRĄZOWY KASK

srebro: 2013

Artykuł został opublikowany w 13/2021 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Źródło: zmarzlik.com
Czytaj także