Kłopot z Tuskiem
  • Piotr SemkaAutor:Piotr Semka

Kłopot z Tuskiem

Dodano: 
Donald Tusk, przewodniczący RE
Donald Tusk, przewodniczący RE Źródło: PAP / OLIVIER HOSLET
Donald Tusk jako polski polityk w Brukseli postawił na wojnę z polskim rządem. A w polityce trzeba ponosić konsekwencje swoich wyborów.

To żenujące, by Polacy zwalczali kandydaturę Polaka – denerwował się w Radiu TOK FM Andrzej Olechowski. „PiS go nie poprze” – oburza się „Newsweek”. „Gdy Polska nie poprze Polaka, będzie wstyd. I może być największy ze wszystkich” – grzmi portal NaTemat.pl. (...)

Co znaczące, żadne z mediów wypowiadających lub cytujących te pełne emocji głosy nie pyta Donalda Tuska, co zrobił w ciągu ostatnich 14 miesięcy istnienia rządu PiS, aby zapewnić sobie choćby neutralność, jeśli nie jakąś formę modus vivendi z rządem w Warszawie. Nikt nie interesuje się, czy był dotąd przypadek, by wysoki urzędnik unijny tak wyraziście angażował się w wewnętrzne spory w swoim kraju.

Jak zwykle w przypadku Tuska jego stosunek do wydarzeń w kraju ubrany był w subtelny, ale wyrazisty kostium. Zaczęło się od zwlekania ze złożeniem gratulacji Andrzejowi Dudzie po zdobyciu prezydentury. Potem były aluzyjne życzenia, by polski prezydent „stanął po jasnej stronie mocy”, i ciepłe słowa dla rockmana Bono po tym, jak muzyk skrytykował rządy w Polsce i na Węgrzech. Gdy w kwietniu 2016 r. Tusk odwiedził USA, nie zaprzeczał wyraźnie ustawionym pytaniom części dziennikarzy o to, czy poruszał temat stanu swobód demokratycznych w Polsce w rozmowie z prezydentem USA.

W nocy z 16 na 17 grudnia 2016 r. zjawił się w Polsce pod mało przekonującym pretekstem, by wesprzeć demonstrantów przed Sejmem, a cztery dni potem w wywiadzie dla TVN złożył coś na kształt przysięgi politycznej zemsty na PiS: „Ja i tak tym wszystkim, którzy robią źle Polsce, nie odpuszczę. Czy w Brukseli, czy po powrocie do Polski”. Trudno wyobrazić sobie jakikolwiek rząd, który po takiej deklaracji popierałby kogoś tak otwarcie demonstrującego chęć zwalczania adwersarzy – czy to „w Brukseli”, czy to w kraju. Przywoływany niekiedy jako wzór pragmatyzmu dla PiS Viktor Orbán, gdyby sam zderzył się z węgierskim postkomunistą na wysokim stanowisku unijnym demonstrującym stale niechęć do rządu Fidesz, to także nie upokarzałby się popieraniem zdeklarowanego przeciwnika.

Cały artykuł opublikowany jest w 9/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także