Najpierw, to prawda – półgębkiem – mówiło się o 2017 r., potem – oficjalnie – o początku 2018 r., a teraz dopiero o lipcu 2019 r. Startem do budowy tego, kolejnego – po zdemolowaniu OFE przez rząd Tuska – prywatnego filaru systemu emerytalnego ma być przekazanie każdemu posiadającemu pieniądze w OFE 75 proc. zgromadzonych tam przez niego oszczędności na – tym razem już „naprawdę” i „na pewno” – jego prywatne konto emerytalne. Pozostałe 25 proc. ma zostać przyszłym emerytom przez rząd Szydło zabrane i przekazane do Funduszu Rezerwy Demograficznej, skąd prędzej czy później trafią do kieszeni obecnych emerytów, do których świadczeń musimy dopłacać coraz więcej.
Pozostańmy jednak przy owych niezagrabionych 75 proc. Powstałe dzięki nim, już „naprawdę” i „na pewno”, prywatne konta, po pieniądze z których „nie mogłaby nigdy sięgnąć żadna władza”, mają się stać zaczątkiem większych, prywatnych oszczędności emerytalnych wszystkich Polaków, gromadzonych przez nich samych, a także przez właścicieli firm, w których pracują, wspieranych w tym celu przez państwo.
Jak jednak napisałem wcześniej, ta perspektywa się oddala. Oddala się niebezpiecznie, zważywszy na zagrożenia czyhające na budżet państwa oraz zachłanność ministrów Rafalskiej i Kowalczyka, którzy nie kryją apetytów na całość oszczędności zgromadzonych w OFE przez przyszłych emerytów. A to przywodzi na myśl coraz bardziej uzasadnione podejrzenie, że rząd Szydło, nie mając pewności, czy w 2018 r. wystarczy mu pieniędzy na wszystkie prezenty podarowane wyborcom – od dodatków „500+” do emerytur dla osób, które znów mogą na nie przechodzić w wieku 60 (kobiety) i 65 (mężczyźni) lat – wciąż woli trzymać zgromadzone w OFE przez przyszłych emerytów pieniądze „w zamrażarce”, „na wszelki wypadek”. To znaczy na wypadek, gdyby mu na coś zabrakło i wtedy zagrabi je w całości, a nie „tylko” w wysokości 25 proc. Wzorem Tuska – bo nigdy dość przypominania o jego skoku na pieniądze polskich emerytów – który w 2014 r., wraz z pomagierami z Platformy i PSL, ukradł Polakom z OFE 150 mld zł, czyli połowę ich oszczędności. Kradzież tę zalegalizował później Trybunał Konstytucyjny pod wodzą – jak wiadomo – całkowicie apolitycznego i niepokornego sędziego Rzeplińskiego, wzoru cnót wszelakich. I to był pierwszy skok na OFE.
A czy teraz nie grozi nam aby drugi skok na OFE – w wykonaniu rządu PiS? I podobny wyrok TK – pod wodzą także apolitycznej i niepokornej sędzi Przyłębskiej?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.