To po ludzku zrozumiałe, że większość emerytów w przeważającej mierze przekonanych o swej trudnej doli, nie chce słuchać ani czytać o tym, że żyje im się dobrze, w podtekście: za dobrze w stosunku do wysiłku, jaki w to włożyli. I jeszcze się dowiadywać, że odbywa się to cudzym kosztem – na rachunek obecnie pracujących, czyli ich dzieci i wnuków.
A jednak rzeczywistość jest nieubłagana: już nigdy, w dającej się przewidzieć przyszłości, polscy emeryci nie będą mieli tak dobrze, jak mają obecni. Już nigdy Polacy nie będą tak wcześnie jak emerytowani rodzice i dziadkowie dziś pracujących przechodzić na emerytury i już nigdy ich świadczenia nie będą tak – w stosunku do płac – wysokie. Albo bowiem za kilka lat obecny system emerytalny runie niczym domek z kart, albo – jeśli jakimś cudem by się nie rozpadł – świadczenia przyszłych emerytów będą żałośnie niskie w stosunku do ich ostatnich pensji, o ponad połowę niższe od inkasowanych teraz.
Przeciętna emerytura wynosi dziś w Polsce 61 proc. przeciętnej pensji.Według raportu OECD, organizacji grupującej 34 najlepiej rozwinięte kraje, polscy emeryci nie mają powodów do narzekania. Jeśli wziąć pod uwagę kluczowy parametr, stopę zastąpienia netto, a więc relację wysokości emerytury do pensji po opłaceniu podatków i składek, nasi emeryci znajdują się w lepszej sytuacji niż ich koleżanki i koledzy między innymi w Szwecji, Niemczech, USA, Irlandii, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Meksyku i Japonii.
A wszystko dlatego, że polscy politycy wyjątkowo kunktatorsko obchodzą się 6 mln obywateli wyborczą armią emerytów, dbając o ty, by podatnicy musieli zrzucać się na ich nieniskie i wciąż powiększające się świadczenia. Rosną one co roku o inflację i co najmniej 20 proc. realnego zrostu płac, ale raz po raz rządzący fundują seniorom ekstrapodwyżki, jak to niedawno uczynił Tusk, rzecz jasna z myślą o wyborach w 2015 r.
To stąd w znacznej mierze biorą się nasze drakońskie podatki i monstrualne składki na ZUS, rujnujące dzieci i młodzież są u nas niemal trzy razy bardziej zagrożone ubóstwem niż emeryci.
Z brutalną szczerością proceder ten podsumował Paweł Dobrowolski z Instytutu Sobieskiego: „Jeśli masz poniżej 40 lat, to wiedz, że numer, który wywinęło ci pokolenie twoich rodziców i dziadków, jest nie do powtórzenia. Ty nie podrzucisz swoim dzieciom i wnukom rachunków za Twoje wydatki, tak jak zrobili to seniorzy. Jak duża będzie skala niesprawiedliwości, sugeruje stopa zastąpienia, czyli relacja emerytury do ostatniej płacy. Dla seniorów wynosi około 60 proc., ale dla was, młodych, będzie to około 20 proc.".
Jednak czy obecni emeryci są w stanie choćby dopuścić do siebie myśl, że wyzyskują własne dzieci i wnuki?