Niedawna wygrana Geerta Wildersa, lidera Partii Wolności w wyborach parlamentarnych w Holandii, zwróciła uwagę na tego najbardziej wyrazistego polityka Królestwa Niderlandów. Większość europejskich mediów nagłośniła wypowiedzi Wildersa krytykujące islam i imigrację z krajów arabskich. Przypomniano jego żądania, by zamykać meczety, które zamieniono w miejsca religijnej propagandy szowinistycznej.
Wywołuje to krytyczne uwagi ze strony lewicy i wszystkich zwolenników multikulturalizmu. Jeden z polskich krytyków holenderskiego polityka Jakub Wencel z "Gazety Wyborczej" wykpił na X rzekomy paradoks tożsamości lidera Partii Wolności. "Geert Wilders – facet z pochodzeniem indonezyjskim i żoną z Węgier. Modelowy lider antyimigranckiej zachodniej prawicy". Kwestia węgierskiej żony nie jest aż tak bardzo zaskakująca, gdyż pochodząca z Węgier Krisztina Marfai jest znaną konserwatywną publicystką o żydowskich korzeniach. A jak jest z wypominanym indonezyjskim pochodzeniem Wildersa? Rzecz w tym, że matka Wildersa – ściśle rzecz biorąc – nie była Indonezyjką, ale należała do tzw. Indos, zwanych też Indo-Nederlanders.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.