Decyzja, by powstanie wielkopolskie uczcić filmem gatunkowym, może budzić wątpliwości, bo ta niesamowita insurekcja to historia wciąż nieopowiedzianą. Ale trudno. Gorzej, że obrawszy tę drogę, Barczyk nie chce korzystać z narzucających się tropów związanych z duchowym sporem między duchem pruskim a słowiańskim.
Gdybyż poszedł choćby ścieżką wskazaną kilka lat temu przez znajdującego się wówczas w apogeum sił twórczych Szczepana Twardocha w „Wiecznym Grunwaldzie”. Gdybyż potrafił tę psychomachię przedstawić jako wielki spór Germanii z Polonią. Gdyby uwierzył, że naprawdę wybór Polski na początku XX w. był wyborem estetycznym, cywilizacyjnym i kulturowym, gdyby uwierzył w polski wdzięk, polski styl i duchową dominację, wówczas przecież wielkie mocowanie się z demonicznym dr. Abusem nie byłoby tak abstrakcyjne. A tak? Z Niemcem walczy kosmopolityczna grupa spirytystów, Paderewski jest nękany, źle się czuje, przechodzi tytułową hiszpankę, czyli infekcję grypową, ale związek z odzyskaniem niepodległości ma to niestety nikły. (…)