Nie znam, nie czytałem i nie przeczytam, ale z tego, co słyszę tu i ówdzie, nad „50 twarzami Greya” chyba nawet Paulo Coelho zapłakałby z zażenowania.
Jednakowoż grafomania sprzedaje się ostatnimi czasy wyśmienicie, a połączenie „grafomania + soft porno” gwarantuje kasowy sukces. Książka sprzedawała się jak świeże wibratory, więc prędzej czy później ktoś musiał ją przenieść na duży ekran. Efekt był łatwy do przewidzenia: tłumy walą do kin drzwiami, oknami i wszystkimi innymi możliwymi otworami. Niektórzy fani pana Greya zasiadają w fotelach nie tylko z popcornem i colą w dwulitrowym kubeczku, ale także z biczem i kajdankami, choć najbardziej użytecznym gadżetem byłaby chyba zmysłowa opaska na oczy.
Epidemia greizmu zatacza coraz szersze kręgi. Pewien pan skarży się na facebookowym forum dla kobiet: „Moja dziewczyna od niedawna każe mi się zachowywać jak ten Grey z książki. Kupiła bilety na ten film, jakieś seksgadżety, srebrny krawat i mówi, żebym chodził po domu w garniturze. Kiedy dochodzi do seksu, mam jej dawać klapsy. Już jej się całkiem coś pomieszało, mówi do mnie »mój Szary«”.
Od debiutu książki w 2007 r. w USA podwoiła się liczba rozmaitych „incydentów zdrowotnych” związanych z używaniem sekszabawek (według oficjalnych danych federalnej Komisji ds. Bezpieczeństwa Konsumentów). Jak pisze „The Washington Post”, „dobre wiadomości są dwie: nie zdarzył się żaden wypadek śmiertelny ani razu też nie trzeba było wzywać straży pożarnej”.
Bez odpowiedzi pozostaje pytanie: Dlaczego miliony dorosłych ludzi zachowują się jak nastolatki w okresie dojrzewania? Czy temu światu już naprawdę odgreyało?