Czy istnieje możliwość, że za śmiercią Borysa Niemcowa nie stoi Putin? Dopóki nie mamy ostatecznych dowodów, dopóty możemy przyjąć i taką hipotezę, ale wydaje się ona bardzo mało prawdopodobna.
Miejsce, w którym został zabity Niemcow – Wielki Most Moskworecki – znajduje się sto parędziesiąt metrów od Kremla. Kilka miesięcy wcześniej niewielka grupa usiłowała zawiesić na moście ukraińską flagę. Interwencja sił porządkowych nastąpiła natychmiast, funkcjonariusze zerwali ledwie rozpostarty sztandar i aresztowali tych, którzy podjęli tę próbę.
Po zastrzeleniu – przez zawodowców – Niemcowa policja przyjechała dopiero 10 minut od telefonicznego wezwania przez jego towarzyszkę. Wyjątkowo czujna ochrona Kremla w tym przypadku nie interweniowała. Można wprawdzie założyć, że nie działo się to na rozkaz Putina. Oznaczałoby to jednak, że utracił on władzę, a nic na to nie wskazuje.
Czy fakt, że morderstwa dokonano w święto służb specjalnych, mógł być przypadkiem? Tak jak zabójstwo Anny Politkowskiej, znanej dziennikarki, przeciwniczki Putina, które dokonane zostało w dzień jego urodzin?
Niemcow od ponad roku zamieszczał w Internecie podpisane przez siebie krótkie dokumenty, które piętnowały politykę Putina. Świetnie zrobione, proste, z dostępną dla każdego treścią. Dowodziły jednoznacznie, że strategia obecnego prezydenta obraca się przeciw Rosji. Zestawiały jego oficjalne deklaracje i wypowiedzi, które przeczyły sobie, jednak nie na piętnowaniu kłamstw koncentrował się ich przekaz. Pokazywały materialne konsekwencje, jakie muszą ponosić Rosjanie z powodu podboju Krymu czy agresji na Ukrainę. Odsłaniały manipulację oficjalnej propagandy.
Czy były groźne dla władzy, której imperialna polityka cieszy się obecnie poparciem zdecydowanej większości Rosjan? Nie wiadomo, czy Rosjanie nadal bez zmrużenia oka akceptowali będą kolejne tysiące zabitych na froncie i pogarszający się radykalnie standard życia. Nie wie tego także Putin. Prosty przekaz filmowy Niemcowa mógł stanowić zapłon zmiany.
Pragmatyka „korporacji zabójców”, jak nazwali już 10 lat temu w książce o tym tytule dziennikarze rosyjscy – Jurij Felsztinski i Władimir Pribyłowski – ekipę Putina, jest jednak odmienna. Ma ona zastraszać. Zabójstwo w Londynie Aleksandra Litwinienki, który powiedział już wszystko, co miał do powiedzenia, nie miało niczemu zapobiec.
Agresja na Ukrainę to kolejny zasadniczy krok tej ekipy. To podjęcie fundamentalnego dla niej ryzyka. Wycofanie się z Ukrainy to klęska Putina. To pytanie o bezcelową śmierć tysięcy ludzi i ufundowaną na antyrosyjskości nową tożsamość Ukrainy.
Nawet jednak te czynniki nie są niezbędne dla uznania, że za zabójstwem Niemcowa stoi Putin.
A za katastrofą smoleńską?