Kiedy obserwuje pan partię pod nieobecność prezesa, nie ma pan wrażenia, że gdy kota nie ma, myszy grasują?
To stare przysłowie, ma chyba kilkaset lat. Jak wiadomo, przysłowia są mądrością narodów, która bierze się z wielowiekowych obserwacji. Ale proszę być spokojnym, prezes czuwa. Żadne ważne decyzje nie są podejmowane bez jego wiedzy, a szczególnie uciążliwych mysich harcowników nie zauważyłem.
A jakieś inne ssaki? Na przykład delfiny? Ostatnio o ich apetytach wspominał Joachim Brudziński.
Rozumiem te morskie klimaty u prezesa Brudzińskiego, w końcu jest ze Szczecina ale jeśli już to raczej delfinki.
Jeśli nie ssaki, to może grube ryby, płotki, albo chociaż plankton szukają nowego miejsca w PiS-owskim akwarium?
Płotki to są raczej cienkie rybki i nie ma się co nimi zajmować, chociaż dobrze usmażone są smakowite. Tym bardziej trudno dostrzegalnym bez mikroskopu planktonem. Jeżeli tak mają wyglądać zagrożenia pod nieobecność prezesa, to raczej nie ma obaw. A że coś się dzieje, zawsze w politycznym akwenie coś się rusza. Cóż, taka jest polityka.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.