Maciej Pieczyński: W swojej najnowszej książce pt. „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju” obszar Polski nazywa pan „naturalnym hubem komunikacyjnym trzonu lądowego Europy we wszystkich kierunkach”, który łączy masy kontynentalne Eurazji. Dlaczego nie potrafimy wykorzystać tego korzystnego położenia?
Dr Jacek Bartosiak: Dlatego że byliśmy tradycyjnie słabsi od mocarstw, które były zainteresowane uregulowaniem tej przestrzeni pod swoje potrzeby. Geografia nie skazuje nas na porażkę. O tym, że nie jesteśmy dziś imperium, zadecydowała słabość państwa, ale również pewna niekorzystna koniunkcja zdarzeń. Nasza historia mogła jednak w kilku momentach potoczyć się inaczej. Gdybyśmy w XVI czy w XVII w. zdusili w zarodku dopiero kształtującą się potęgę Rosji, to my byśmy skonsolidowali pod polskim panowaniem Europę Wschodnią, sięgając wpływami aż do Uralu. W ten sposób wyeliminowalibyśmy zagrożenie ze Wschodu. Z drugiej strony, jako mocarstwo lądowe stalibyśmy się potencjalnym geopolitycznym rywalem dla mocarstwa morskiego – wcześniej Wielkiej Brytanii, a obecnie USA. Można kreślić wiele alternatywnych scenariuszy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.