Były wicepremier Belgii oraz były komisarz europejski usłyszał zarzuty po przesłuchaniu przez sędziego śledczego 16 października. Już w ubiegłym roku wyszło na jaw, że Reynders był objęty dochodzeniem w związku z podejrzeniami o pranie pieniędzy za pośrednictwem zakupu losów na loterię.
Jak podaje portal Follow The Money, były komisarz nie został tymczasowo aresztowany. Wkrótce po nim przesłuchana została jego żona, Bernadette Prignon, honorowa sędzia Sądu Apelacyjnego w Liège. Obecnie nie postawiono jej żadnych zarzutów.
Prokuratura, poproszona o komentarz przez agencję Belga, odmówiła potwierdzenia tych informacji. Również adwokaci Didiera Reyndersa i Bernadette Prignon nie skomentowali sprawy, zapowiadając, że swoje stanowisko przedstawią wyłącznie przed sądem.
Postawienie zarzutów oznacza, że sędzia śledczy uznał, iż istnieją poważne dowody mogące świadczyć o winie. Formalne oskarżenie daje również podejrzanemu szersze prawa, w tym możliwość ubiegania się o dostęp do akt sprawy.
Wąsik: On pouczał Polskę
Sprawę skomentował europoseł PiS Maciej Wąsik. "Didier Reynders, były komisarz UE ds. sprawiedliwości, który pouczał Polskę o praworządności, został właśnie formalnie oskarżony o pranie pieniędzy przez prokuraturę belgijską. W latach 2008–2018 wpłacił na konto bankowe około 700 tys. euro w gotówce pochodzącej z niejasnych źródeł" – napisał.
Jak dodał, Reynders miał brać gotówkę z nieznanego źródła, wpłacać ją na konto w loterii jako "zakłady", a następnie wypłacać te same pieniądze jako rzekome wygrane, by wyglądały na legalne. "Reynders i rząd Tuska mają ze sobą wiele wspólnego – lubią dużo mówić o praworządności, ale niewiele wiedzą o uczciwości" – napisał Wąsik w mediach społecznościowych.
Czytaj też:
"Przestańcie kompromitować Europę". Mocny list polskich europosłówCzytaj też:
"Absolutny skandal". Tak zagłosowało w PE troje europosłów z Polski
