Którego politycy nie wahają się używać na masową skalę przemocy wobec niewinnych i bezbronnych, zabijać kogo im się żywnie podoba, nie oglądając się na to, co powie opinia światowa? Ależ oczywiście. Jest to najbliższy sojusznik naszego, najbliższego sojusznika (a więc, jakby nie było trochę i nasz), czyli czcigodna ostoja cywilizacji zachodniej na Bliskim Wschodzie w postaci Izraela.
Tym co nowe w jego zachowaniu to otwartość i zuchwałość (chyba należałoby powiedzieć bezczelność) w jego postępowaniu. Dwa przykłady z ostatnich dni doskonale to obrazują. Pierwszy to decyzja rządu Izraela o zatwierdzeniu dziewiętnastu nowych osiedli na okupowanym Zachodnim Brzegu, a właściwie nawet nie sama w sobie decyzja (oczywiście, bezprawna) ale reakcja na jej krytykę. Kto krytykuje Izraela ten…dyskryminuje Żydów. Drugi to słowa ministra obrony tego zacnego państwa, Izraela Katza, który po prostu (wbrew zapisom porozumienia) ogłosił, że wojskowe bazy izraelskie i jesziwy powinny powstawać w północnej części strefy Gazy. W obu przypadkach – strefy Gazy i Zachodniego Brzegu sprawa jest jasna: chodzi o stopniowe, faktyczne wyrugowanie mieszkających tam Arabów i zastąpienie ich Żydami.

