Jan Pospieszalski: Moje życie gwałtownie zmieniły stan wojenny i Smoleńsk. W obu przypadkach mieliśmy do czynienia z pochodzącym z zewnątrz silnym wstrząsem, po którym życie biegnie już inaczej. Czym dla ciebie było pojawienie się pandemii?
Grzegorz Płaczek: Dla mnie i dla mojej rodziny pandemia jest jak wybuch wulkanu. Kompletna zmiana zawodowa, społeczna… a przy tym odkrycie ludzi, grup, środowisk, które nie zgadzają się z oficjalną narracją...
Ale zanim doszło do tych nowych spotkań, jaka była twoja pierwsza reakcja?
Pojawił się strach. Lęk o życie, o rodzinę. Mieszkamy w jednym domu ze starszymi rodzicami. Wystarczyło włączyć telewizję, aby mieć wrażenie, że za chwilę wszyscy umrzemy. Ale później zaczęły się pojawiać pytania i uzasadnione wątpliwości, które trwają do dziś.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.