PIOTR WŁOCZYK: Jak często słyszy pani, że zdradziła pani czarnych?
CAROL M. SWAIN: Najczęściej moi zajadli krytycy spod sztandaru Black Lives Matter nazywają mnie „czarną białą suprematystką”.
Słucham?
Dobrze pan usłyszał. Takich ludzi jak ja, którzy bronią praw obywatelskich białych ludzi i domagają się równego traktowania wszystkich obywateli bez względu na kolor skóry, nasi przeciwnicy ze skrajnie progresywnej strony nazywają „czarnymi białymi suprematystami”. Więcej – każdy czarny konserwatysta jest dziś tak nazywany przez ludzi, którzy uważają nas za wrogów.
Czyli że sprzedaliście się białym i nienawidzicie ludzi o czarnym kolorze skóry?
Najwyraźniej o to im chodzi. To oczywiście wierutna bzdura, bo mnie zależy na tym, żeby wszystkie rasy żyły w harmonii.
To dlaczego tak ostro krytykuje pani tzw. krytyczną teorię rasy (ang. critical race theory – CRT)? Demokraci przekonują, że takie spojrzenie na stosunki rasowe nikomu niczym nie grozi, natomiast ma pomóc zrozumieć, dlaczego – statystycznie rzecz biorąc – czarnym Amerykanom wiedzie się gorzej niż białym.
Krytykuję CRT właśnie dlatego, że zależy mi, by w naszym społeczeństwie nie było napięć na tle rasowym. Nie miejmy żadnych złudzeń – ta neomarksistowska ideologia to czysty rasizm w stosunku do białych ludzi. Walczę z tym zjawiskiem, ponieważ skoro nie chcę, by czarni mieszkańcy USA byli dyskryminowani, to muszę też reagować, gdy dyskryminuje się białych ludzi. A tym właśnie jest neomarksistowska CRT. Tę ideologię nie tyle szerzą demokraci, ile progresywiści. Przekonują oni, że CRT obecna jest jedynie na uniwersytetach, że to nie jest zagrożenie dla społeczeństwa. Ale to nieprawda.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.