Kardiolog i internista skoncentrował się w swoim wystąpieniu na problemie stosowanych przez rządy interwencji niefarmaceutycznych.
Dr Basiukiewicz: Interwencje niefarmaceutyczne są bardzo szkodliwe
Lekarz przypomniał, że interwencje niefarmaceutyczne zostały wdrożone na początku pandemii biorąc za wzór model chiński w celu zatrzymania, zahamowania rozprzestrzeniania się wirusa w społeczeństwie. Wskazał, że chodzi o maski, mycie rąk i wietrzenie pomieszczeń. – My będziemy jednak się skupiać na tzw. izolujących społecznie interwencjach niefarmaceutycznych, czyli kwarantannie, izolacji, lockdownie, zamykaniu przedsiębiorstw i szkół – wyjaśnił.
– Te interwencje w założeniu mają za zadanie zablokowanie interakcji społecznych i zmniejszyć, spłaszczyć falę epidemiczną. Wiemy jednak z raportów WHO jeszcze sprzed wystąpienia pandemii, że te interwencje są bardzo szkodliwe – zaznaczył.
Basiukiewicz tłumaczył, że interwencje o charakterze niefarmaceutycznym mogą prowadzić do niepokojów społecznych, zaburzać życie całych społeczeństw i konkretnych obywateli. W jego ocenie nie dokonano kalkulacji kosztów i korzyści w tym zakresie.
Przeszacowane korzyści z restrykcji
– Koszty tych interwencji nie były doszacowane, zaś korzyść była przeszacowana. Jako przykład mogę dać próbę kalkulacji z Kanady, gdzie jeden rok życia uratowanego dzięki temu, że zablokowano transmisję wirusa kosztował w zależności od przyjętych założeń między 40 a 141 lat życia z innych powodów. Jednak cały czas te interwencje są wdrażane – powiedział ekspert.
– Taką interwencją jest też zamykanie szkół i wiemy, że bilans zamykania szkół jest niekorzystny, natomiast cały czas w przestrzeni publicznej pojawiają się pomysły, żeby szkoły zamykać, żeby dzieci trzymać w domach z daleka od nauki stacjonarnej ze względu na to, że to ma w jakiś domniemany sposób zatrzymać rozprzestrzenianie się epidemii – zwrócił uwagę.
Utrudnienie dostępu do leczenia
Dr Basiukiewicz nie ma wątpliwości, że interwencje niefarmaceutyczne poskutkowały bardzo negatywnymi zmianami w strukturze leczenia chorych w Polsce. Doprowadziły m.in. do spadku liczby osób, które zgłaszały się do lekarza, a także do spadku liczby hospitalizacji w 2020 roku w stosunku do roku 2019.
– Pojawia się informacja, że mniej tych hospitalizacji było najbardziej obciążonym pod względem liczby zakażeń miesiącach, jakimi były listopad i grudzień 2020. Myśmy nadal nie mieli hospitalizacji. Szpitale nadal pracowały na 70 proc. obrotów, które miały rok wcześniej. Mieliśmy opustoszałe oddziały, opustoszałe OIOM-y. Służba zdrowia jako całość pracowała na pół gwizdka – mówił lekarz. Jak dodał, utrudnienie dostępu do lekarzy, szpitali, służby zdrowia były i nadal są faktem. – W 2020 roku według danych MZ mieliśmy ponad 77 tys. zgonów pozaszpitalnych więcej niż w roku 2019 – podkreślił.
Basiukiewicz został zapytany, czy wdrożone interwencje niefarmaceutyczne doprowadziły do wzrostu całkowitej liczby zgonów w Polsce.
Lekarz zaznaczył, że trudno odpowiedzieć na to pytanie. – Wiemy, że mamy ewidentną korelację pomiędzy zahamowaniem dostępności do szpitali, a śmiertelnością ponadnormatywną. Im bardziej było zahamowane przyjęcie do szpitala, im więcej było wdrożonych środków izolacyjnych, im silniej one działały tym mieliśmy wyższą śmiertelność ponadnormatywną. Nie było korelacji między śmiertelnością ponadnormatywną a liczbą zgonów przypisanych do COVID. Podkreślam: przypisanych do COVID, bo nie wiadomo ile z tych zgonów naprawdę spowodowanych przez wirusa, a z tych zgonów to były zgony z innych przyczyn – powiedział dr Paweł Basiukiewicz.
Czytaj też:
Ordo Iuris: Projekt ustawy 1846 ma na celu segregację pracownikówCzytaj też:
Dr Bodnar zakłada partię polityczną. Co proponuje?