KATARZYNA PINKOSZ: Dla chorego to trudna sytuacja, gdy wie, że ma nowotwór w płucu, wątrobie, tarczycy, ale jeszcze trudniejsza, gdy słyszy, że ma nowotwór we krwi, czyli praktycznie w całym organizmie. Skąd bierze się nowotwór we krwi?
PROF. TOMASZ WRÓBEL: Gdy rozmawiam o nowotworach krwi, to często zadaję rozmówcy pytanie, czy pamięta film „Love Story”, którego bohaterka zachorowała na białaczkę, czyli jeden z najczęstszych nowotworów krwi. Nowotwory krwi to choroby, które dotyczą szpiku kostnego: to miejsce, w którym produkowana jest krew.
Drugim rodzajem nowotworów krwi są tzw. nowotwory układu chłonnego, który w naszym organizmie pełni funkcje odpornościowe. To, że nie zabijają nas zarazki, zawdzięczamy limfocytom powstającym w szpiku, a dojrzewającym w węzłach chłonnych. Mamy w organizmie kilkaset węzłów chłonnych. Gdy dojdzie do mutacji nowotworowej, rozwijają się na nich nacieki – to właśnie są chłoniaki.
Nowotwory hematologiczne stanowią ok. 11 proc. wszystkich nowotworów, a więc wcale nie tak mało. Częstość zachorowania wzrasta wraz z wiekiem. A dlaczego się rozwijają? Z jednej strony jest pewna podatność genetyczna. Tak jak dziedziczymy np. skłonność do hazardu, tak samo dziedziczymy skłonność do zachorowania na choroby nowotworowe. Oczywiście musi zadziałać jakiś czynnik zewnętrzny, np. zanieczyszczenie środowiska. Często słyszę pytanie: „Dlaczego ja?”. Ale nikt wcześniej nie zastanawia się nad skutkami, gdy pali w piecu różnymi dziwnymi rzeczami albo nie wyłącza silnika samochodu, gdy chwilę stoi na parkingu. Wyzwalaczami mogą być też czynniki wirusowe i wiele innych, których nie znamy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.