WHO poniosło klęskę w walce z papierosami. Państwa biorą sprawy we własne ręce

WHO poniosło klęskę w walce z papierosami. Państwa biorą sprawy we własne ręce

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło:Obraz Ralf Kunze z Pixabay
Walka WHO z papierosami okazała się fikcją na każdym polu. Choć na papierze wszystko się zgadza i coraz więcej państw wdraża system MPOWER, to w praktyce palaczy jest dzisiaj tyle samo, co 20 lat temu.

Rekomendacje Światowej Organizacji Zdrowia przynoszą skutki odwrotne od zamierzonych: papierosowa epidemia ma się dzisiaj szczególnie dobrze. Zwłaszcza w Polsce, gdzie odsetek palaczy papierosów rośnie. Mimo klęski, WHO idzie w zaparte i już wkrótce chce ogłosić w Panamie dalsze zaostrzanie przepisów antynikotynowych, ale… już nie wobec papierosów. Organizacja chce zakazać alternatyw dla papierosów - tych samych, które wiele krajów wskazuje dzisiaj palaczom jako mniej szkodliwe. A niektóre państwa, jak np. Wielka Brytania, refundują ich zakup z państwowego budżetu. Europa w walce z paleniem coraz bardziej oddala się od rekomendacji WHO. Wbrew pozorom to dobra wiadomość.

Statystyki wyglądają co najmniej niepokojąco. Liczba osób palących w Polsce wzrasta w wysokim tempie. – Tegoroczny raport z Polskiej Akademii Nauk pokazuje, że mamy już blisko 30 proc. palących. Praktycznie prawie co trzeci Polak jest osobą palącą – opowiada prof. Andrzej Fal, prezes Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego. Okazuje się, że wysoka popularność papierosów zauważalna jest nie tylko w naszym kraju. Z problem tym borykają się wszystkie państwa, które w walce z nałogiem postawiły na zalecenia WHO.

Przerażające statystyki

Komisja Europejska zadecydowała, że do 2040 r. odsetek osób palących papierosy ma zmieścić się w granicy 5 proc. pełnoletniej populacji. Wydaje się to trudne do osiągnięcia. Obecnie bowiem statystyki wskazują, że po papierosy sięga ok. 25 proc. dorosłych. Obniżenie tego odsetka okazuje się ważnym krokiem w walce z chorobami cywilizacyjnymi. Te z kolei są tematem, który intensywnie poruszany jest od wielu lat.

Specjaliści szukają sposobów na to, by ograniczyć ryzyka zdrowotne oraz straty budżetowe generowane przez te właśnie choroby. Chodzi tu głównie o wydatki związane z służbą zdrowia. Palenie papierosów okazuje się obecnie głównym ryzykiem prowadzącym właśnie do chorób cywilizacyjnych.

Jak poinformował PAP, eksperci podczas debaty „Choroby cywilizacyjne - wyzwania w aspekcie redukcji czynników ryzyka” stwierdzili, że zalecana przez WHO polityka zaostrzania przepisów antynikotynowych nie przynosi rezultatów. Wręcz przeciwnie. Liczba palaczy stale rośnie. Przykładem może być Polska, która wpłaciła dotąd ponad 3 mln zł składek członkowskich na konwencję tytoniową WHO FCTC. To pieniądze wyrzucone w błoto, bo odsetek palaczy wzrósł u nas do prawie 29 proc.

Wyjątkiem okazują się te państwa, które postanowiły wytoczyć działa do walki z nikotyną w formie metod alternatywnych. I te właśnie powinny zostać postawione za wzór. Obecnie najniższy odsetek osób palących odnotowuje się w Szwecji (5,6 proc. palaczy) oraz Wielkiej Brytanii (13,3 proc.).

“Harm reduction” kontra zaostrzanie przepisów

Profesor Fal wskazuje, że państwa, które wygrywają walkę z nikotynizmem, uciekają od zaleceń WHO i wybierają zamiast nich tzw. “harm reduction”, czyli redukcję szkód. Na czym polega ta metoda? Głównie na proponowaniu palaczom mniej szkodliwych od papierosów produktów. A więc osoby uzależnione wciąż przyjmują nikotynę, ale w mniej szkodliwy dla organizmu sposób. Dzięki temu ograniczane jest nie tyle samo palenie, co szkody zdrowotne, do których prowadzi korzystanie z papierosów. Tym samym osoba paląca nadal przyjmuje nikotynę, ale o niższej dla organizmu toksyczności, co jest potwierdzone badaniami naukowymi.–

– Prawdziwym problemem jest to, że na świecie, w tym w Polsce niestety, pali te normalne, klasyczne papierosy coraz więcej ludzi. 20 lat temu paliło 1100 000 000 ludzi na świecie, a w tym roku pali prawie 1200 000 000 - podawał statystyki Andrzej Fal, zwracając uwagę, że najgorszą formą nikotynizmu są właśnie tradycyjne papierosy.

Metoda “harm reduction” może być stosowana także w przypadku innych nałogów. Gdy mówimy o nikotynizmie, alternatywą dla palaczy mogą być tzw. bezdymne wyroby nikotynowe, czyli elektroniczne papierosy, saszetki nikotynowe czy podgrzewacze tytoniu (heat-not-burn). Jednocześnie jednak w parze z “harm reduction” powinny iść inne działania skierowane na to, by maksymalnie zniechęcić palacza do sięgania po tradycyjne papierosy. –Niezbędne są konkretne działania np. znaczne zwiększenie akcyzy na tradycyjne papierosy, a zmniejszenie jej na wyroby bezdymne - tłumaczył prof. Filip Szymański, prezes Polskiego Towarzystwa Chorób Cywilizacyjnych, dziekan Wydziału Medycznego, Collegium Medicum, Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Palenie tytoniu a zdrowie psychiczne

Okazuje się, że kwestia walki z nikotynizmem komplikuje się, gdy osoba paląca dotknięta jest schorzeniami natury psychicznej. A statystyki pokazują, że takie osoby sięgają po papierosy częściej niż zdrowe. Co więcej, sam proces rzucenia palenia jest dla nich trudniejszy. –Nikotyna zmniejsza poziom cierpienia w depresji czy schizofrenii, dlatego tak trudno chorym rzucić palenie. Skłaniamy się do tego, aby pacjenci przeszli na nikotynę w jak najmniej szkodliwej postaci, a więc zastąpili tradycyjne papierosy alternatywnymi metodami - wyjaśnił prof. Marcin Wojnar, kierownik Katedry i Kliniki Psychiatrycznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Co więcej, ekspert zaznacza, że w takich przypadkach walka z nałogiem powinna być ściśle połączona z leczeniem psychiatrycznym. Często bowiem całkowite odrzucenie nikotyny jest po prostu niemożliwe dla palacza, a redukcja szkód okazuje się najlepszym z możliwych sposobów walki z nałogiem.

–Leczenie uzależnienia od nikotyny powinno być zintegrowane z leczeniem psychiatrycznym. W trakcie szkolenia specjalizacyjnego młodzi lekarze, szczególnie lekarze psychiatrzy, powinni otrzymywać wystarczającą ilość wiedzy i treningu w zakresie postępowania z osobami uzależnionymi od nikotyny – stwierdził prof. Wojnar. – Zastosowanie sformalizowanych metod terapii uzależnień od nikotyny jest często niemożliwe. W związku z tym przychylamy się do tego, żeby w grupie osób z zaburzeniami psychicznymi większy akcent położyć na redukcję szkód, czyli takie podejście, które uwzględnia zgodę, akceptację tego, że pacjent nie będzie zdolny do zachowania całkowitej abstynencji, że będzie musiał otrzymywać nikotynę w jakiejś formie - dodał.

Skutki palenia, o których nie każdy wie

O tym, że palenie tytoniu szkodzi zdrowiu, wie chyba każdy. Jeśli jednak przyszłoby podać Polakom skutki do jakich prowadzi ów nałóg, zapewne najczęściej padałaby odpowiedź: rak płuc. Okazuje się, że zdrowie palaczy narażone jest na wiele więcej negatywnych konsekwencji.

Dym papierosowy ma działanie podrażniające drogi oddechowe. To z kolei powoduje zwiększoną podatność na działanie alergenów. Jednym ze skutków są coraz częściej pojawiające się alergie wziewne. Warto tu dodać, że nikotynizm nie tylko prowadzi do chorób alergicznych, ale też utrudnia ich leczenie. Okazuje się, że substancje, które można znaleźć w tradycyjnych papierosach, zmniejszają skuteczność leków przeciwalergicznych, a nawet powodują w połączeniu z nimi skutki uboczne.

– Alergia wziewna jest bardzo poważnym problemem medycznym. Mówi się w tej chwili, że choroby alergiczne to jest właściwie pandemia. 40 proc. społeczeństwa polskiego i światowego cierpi na jakąkolwiek chorobę alergiczną w ciągu całego swojego życia – tłumaczyła prof. Karina Jahnz-Różyk, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych, Pneumonologii, Alergologii i Immunologii Klinicznej Wojskowego Instytutu Medycznego, dodając jednocześnie, że alergie mogą być przekazywane genetycznie. – Jeżeli matka jest osobą palącą papierosy, to wówczas szansa na to, że dziecko będzie z niską masą urodzeniową i będzie miało problemy alergiczne jest bardzo wysokie – dodała. Jej zdaniem polityka redukcji szkód jest szansą na to, by ograniczyć bierne palenie dzieci i dorosłych.

Palenie tytoniu utrudnia nie tylko leczenie alergii. Z podobnym problemem mierzą się pacjenci z nowotworami, które wyniknęły na skutek tego nałogu. Palenie nasila odczyny popromienne, a także wzmaga skutki uboczne chemioterapii, immunoterapii i leczenia celowanego, a nawet zwiększa ryzyko wystąpienia nowotworów wtórnych. Tym samym pacjenci, którzy palą, są skłonni do przerwania terapii, a ta z kolei w ich przypadku ma o 15 proc. mniejszą skuteczność niż u osób niepalących. – Warto zastanowić się, czy nie jest zasadne wprowadzenie zamienników papierosów substancji smolistych - apelowała dr n. med. Dorota Kiprian, specjalista radioterapii onkologicznej, naczelny specjalista radioterapeuta, kierownik Zakładu Radioterapii I Narodowego Instytutu Onkologii.

Palenie papierosów a WHO

Polscy eksperci zgodnie przyznają, że strategia redukcji szkód to największa obecnie szansa dla palaczy i ich zdrowia. Problem w tym, że Światowa Organizacja Zdrowia jest przeciwna tej metodzie i zaleca ją jedynie w przypadku innych niż nikotyna substancji psychoaktywnych. Zdaniem WHO jedynym słusznym rozwiązaniem jest całkowite zerwanie z nałogiem. To z kolei jest trudne do wyegzekwowania, na co wskazują choćby statystyki podawane przez Eurobarometr Komisji Europejskiej. 49 proc. palaczy w UE nie planuje rzucenia palenia w najbliższej przyszłości.

W listopadzie będzie miała miejsce konferencja stron Ramowej Konwencji WHO FCTC (Framework Convention on Tobacco Control) w Panamie. Będą tam obecni delegaci z polskiego Ministerstwa Zdrowia. Zdaniem ekspertów to czas na to, by WHO przeszło gruntowne zmiany i wzięło pod uwagę te państwa, które obecnie są liderami w walce z nałogiem tytoniowym. Jednak z informacji przekazanych przez prof. Fala wynika, że konwencja zamierza "zająć się alternatywami do papierosów, ale w sposób negatywny”.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także