Grzechy, które codziennie popełniamy: zbyt mała aktywność fizyczna, nieprawidłowa dieta, a w konsekwencji nadwaga i otyłość powodują, że coraz więcej osób choruje na cukrzycę typu 2. Dzisiaj w Polsce to już ogromny problem: 3 mln osób ma cukrzycę (z czego blisko pół miliona nawet o tym nie wie), a dodatkowe 2 mln - stan przedcukrzycowy, w którym już pojawiają się zmiany w naczyniach krwionośnych. Szacuje się, że na świecie na cukrzycę cierpi już ponad 380 mln osób, dlatego WHO uznała ją za pierwszą niezakaźną pandemię.
Chociaż liczba chorych w Polsce rośnie, a wraz z tym rosną koszty leczenia, cukrzyca wciąż nie doczekała się priorytetowego traktowania. Nadal brakuje strategii zapobiegania chorobie, jej monitorowania i efektywnego leczenia. Diabetolodzy od lat postulują jak najszybsze wprowadzenie ogólnopolskiego kompleksowego programu zapobiegania, wczesnej diagnozy i leczenia cukrzycy. Opracowanie i wdrożenie takiego programu były głównym postulatem raportu NIK z marca 2018 r. - Program jest niezbędny, żeby Polacy mogli żyć dłużej i cieszyć się lepszym zdrowiem. Cukrzyca powoduje wiele powikłań, skraca życie o co najmniej kilka lat, głównie z powodu powikłań kardiologicznych - mówi prof. Maciej Małecki, prezes Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego.
Wykryć w zarodku
W odróżnieniu od cukrzycy typu 1, której nie sposób nie dostrzec już od pierwszych objawów (chudnięcie, zwiększone pragnienie i zwiększone wydalanie moczu, osłabienie, śpiączka cukrzycowa), cukrzyca typu 2 przez wiele lat rozwija się skrycie. To dlatego, że trzustka początkowo nadal produkuje insulinę, tylko w zbyt małej ilości w stosunku do potrzeb organizmu. Jedynym sposobem wczesnego wykrycia choroby jest wykonywanie badań profilaktycznych sprawdzających poziom glukozy we krwi. Zaleca się wykonywanie ich co roku każdej osobie z grup ryzyka (a są w nich m.in. wszyscy po 45. roku życia, którzy mają nadwagę i otyłość albo prowadzą mało aktywny tryb życia).
Gdyby badania profilaktyczne były wykonywane rzeczywiście tak często, można by wykryć początki cukrzycy lub nawet jeszcze stan przedcukrzycowy, który jest „ostatnim dzwonkiem”, by zapobiec chorobie. Zmiana diety, większa aktywność fizyczna, schudnięcie, przyjmowanie niektórych leków (np. metforminy) – wszystko to mogłoby spowodować, że choroba się nie rozwinie. Niestety, zwykle cukrzyca jest rozpoznawana, kiedy już pojawiają się powikłania. Bywa, że diagnoza jest stawiana dopiero, gdy chory trafi do szpitala z powodu udaru mózgu, zawału albo zaostrzenia niewydolności serca. Wysoki poziom cukru uszkadza bowiem naczynia krwionośne, a w konsekwencji niszczy nerki, wzrok, zaburza czucie, prowadzi do tzw. zespołu stopy cukrzycowej, który grozi amputacją palców, stopy, nogi. Najpoważniejsze są jednak zmiany w dużych naczyniach krwionośnych, których konsekwencje to zawał serca, udar mózgu. To właśnie z ich powodu cukrzyca skraca życie o sześć–siedem lat, a jeśli chory przebył zawał, to nawet o 12 lat.
Każdego roku z jej powodu (i powikłań) umiera w Polsce ponad 30 tys. osób.
Nowy cel leczenia
Chociaż cukrzycy typu 2 nie można jeszcze wyleczyć, to jednak jest już możliwe takie jej leczenie, by chory nie miał powikłań i żył tak samo długo jak osoba zdrowa. – Żyjemy w bardzo ciekawych czasach, na naszych oczach dokonuje się przełom w leczeniu cukrzycy typu 2. Okazało się, że preparaty z dwóch g„rup – flozyny (empagliflozyna) i analogi GLP-1 (liraglutyd) – nie tylko obniżają poziom cukru, lecz także zmniejszają ryzyko zgonu sercowo-naczyniowego. Działają w różnych mechanizmach, ale obydwa dają tak istotny klinicznie efekt” – mówi prof. Paweł Piątkiewicz, kierownik Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych i Diabetologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Pojawienie się tych leków zmieniło cel leczenia cukrzycy. Dzisiaj jest nim już nie tylko obniżenie poziomu cukru we krwi, lecz także zapobieganie rozwojowi chorób serca i naczyń krwionośnych, do czego przyczynia się zarówno zbyt wysoki (hiperglikemia), jak i zbyt niski poziom cukru (hipoglikemia), który m.in. prowadzi do zwiększenia częstości pracy serca, arytmii, nasilenia procesów zapalnych.
Mówiąc o priorytetach w leczeniu, zwykle wymienia się kardiologię i onkologię. Trzecim priorytetem powinna być diabetologia. Prawie 70 proc. chorych na cukrzycę umiera z powodu chorób układu krążenia
Leki inkretynowe obniżają poziom cukru we krwi tylko wtedy, gdy jest on zbyt wysoki. Powodują też zahamowanie wzrostu masy ciała lub nawet chudnięcie. Bardzo ciekawy jest też mechanizm działania flozyn: zwiększają wydalanie glukozy z moczem, powodując cukromocz. Poziom cukru we krwi spada, a jednocześnie chory zaczyna chudnąć (wraz z cukrem traci też kalorie). Przełomem stało się badanie EMPA-REG OUTCOME, które wykazało, że stosowanie empagliflozyny zmniejsza ryzyko zgonu z przyczyn sercowo- naczyniowych u chorych z cukrzycą. – To pierwszy lek przeciwcukrzycowy, którego właściwości przedłużające życie chorych na cukrzycę typu 2 zostały udowodnione – potwierdza prof. Paweł Piątkiewicz.
W badaniu okazało się, że zastosowanie tego leku zmniejszyło liczbę zgonów z przyczyn sercowo-naczyniowych aż o 38 proc., a o 32 proc. z dowolnej przyczyny. Zmniejszyła się też o 35 proc. liczba hospitalizacji z powodu niewydolności serca. – „Cukrzyca sprzyja niewydolności serca. A jeśli chory ma cukrzycę i niewydolność serca, to jego rokowanie jest podobne, a być może nawet gorsze niż w przypadku nowotworu złośliwego. Tylko połowa chorych przeżywa pięć lat! Flozyny zapobiegają niewydolności serca, zmniejszają śmiertelność z tego powodu i zmniejszają ryzyko hospitalizacji z powodu niewydolności serca” – tłumaczy prof. Grzegorz Dzida z Kliniki Chorób Wewnętrznych UM w Lublinie.
Rekomendacje ekspertów
W cukrzycy typu 2 flozyny są już zarejestrowane na każdym etapie leczenia. Można je stosować jako leki pierwszego rzutu, a także przez cały okres leczenia cukrzycy, nawet wtedy, gdy chory przyjmuje insulinę, wówczas zmniejszają na nią zapotrzebowanie. Ich stosowanie rozważa się też w cukrzycy typu 1 (oprócz insuliny). Flozyny wydają się lekami tak bezpiecznymi, że być może w przyszłości będzie zalecane ich włączenie do terapii nawet w stanie przedcukrzycowym, by zapobiec rozwinięciu się choroby.
Amerykańskie Towarzystwo Diabetologiczne obecnie zaleca, by leczenie cukrzycy zaczynać od metforminy. Gdy przestanie ona wystarczać, lekarz przy wyborze kolejnego leku powinien zwrócić uwagę na to, czy pacjent ma chorobę sercowo-naczyniową. Jeśli tak, to powinien zaproponować lek, który zmniejsza ryzyko powikłań kardiologicznych. – „W zaleceniach Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego na rok 2018 mówimy, że jeśli pacjent ma chorobę serca, np. jest po zawale, to trzeba rozważyć zastosowanie flozyn” – mówi prof. Dzida.
Niestety, w Polsce ograniczeniem są koszty terapii dla pacjenta – terapia wciąż nie jest refundowana. – „Nowe leki przeciwcukrzycowe przynoszą nam długo oczekiwany powiew świeżości i dają nadzieję na normalne życie dla naszych pacjentów. Łyżką dziegciu jest jednak to, że w Polsce dostrzegalna jest jeszcze jedna, ale jakże istotna różnica między lekami „starej” a „nowej” generacji, a mianowicie cena” – mówi prof. Piątkiewicz.
Nie każdego chorego stać, by zapłacić za leczenie z własnej kieszeni, zwłaszcza jeśli musi wykupić też leki z powodu innych chorób, na które cierpi. Stosuje więc preparaty starszego typu, które generują większe ryzyko powikłań. Za leczenie tych powikłań zapłacimy wszyscy. Czy to się naprawdę opłaca? Analizy ekspertów i doświadczenia innych krajów, w których nowe leki wchodzą do refundacji, pokazują, że opłaca się leczyć skutecznie i bezpiecznie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.