Piotr Gabryel odniósł się na antenie TVN24 do informacji, że Bartłomiej Misiewicz wrócił do Ministerstwa Obrony Narodowej, gdzie powierzono mu nowe zadanie - analizę dezinformacji medialnych, wymierzonych w bezpieczeństwo państwa.
- Bez wątpienia pozycja, jaką zajmował Misiewicz u boku Macierewicza wskazywała, że ma on do niego ogromne zaufanie - uznał Gabryel. Jak dodał, należy wziąć pod uwagę, że gdyby szef MON pozbył się go pod naciskiem mediów, byłby to niedobry sygnał dla innych jego współpracowników. - Utrzymując Misiewicza Antoni Macierewicz na pewno chce udowodnić, że jest ministrem silnym - ocenił zastępca redaktora naczelnego "Do Rzeczy".
Zapytany, czy na przywrócenie zawieszonego rzecznika MON była zgoda prezesa PiS, Gabryel stwierdził, że nie wie czy powrót ten był uzgodniony z Jarosławem Kaczyńskim oraz że nie wie, czy musiał być. - Antoni Macierewicz na pewno jest osobą silną w PiS, osobą, z której wpływami Jarosław Kaczyński musi się liczyć - podkreślił.
"Misiewicze"
Zamieszanie wokół jednego z najbliższych współpracowników Antoniego Macierewicza rozpoczęło się przy okazji Święta Wojska Polskiego i uhonorowania go złotym medalem za Zasługi dla Obronności Kraju. Niedługo później pojawiły się informacje o powołaniu Misiewicza do rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
Dziennikarze i politycy opozycji podnosili wówczas jego niewystarczające wykształcenie i doświadczenie, potrzebne do pełnienia tak ważnej funkcji. .Nowoczesna uruchomiła nawet kampanię „Misiewicze”, która miała udowodnić, że obecna władza rozdaje „swoim” stanowiska w spółkach Skarbu Państwa. Kilka tygodni temu Bartłomiej Misiewicz - na swój własny wniosek - został zawieszony we wszystkich czynnościach w MON.
amp