Uczestniczył on w niedzielne popołudnie w Krakowie w spotkaniu pt. "Żydzi, Polacy, Komunizm i religia Holokaustu", dotyczącym książki redaktora naczelnego "Do Rzeczy" Pawła Lisickiego "Krew na naszych rękach?". Początkowo jego współorganizatorami miały być wydawnictwo "Fabryka Słów" oraz Dom Wydawniczy "Rebis". W związku z protestami w internecie drugi z tych podmiotów zrezygnował.
Z dużej chmury brak deszczu
W samo południe pod siedzibą krakowskich targów miała rozpocząć się manifestacja, w której udział zadeklarowało w internecie kilkaset osób. Nie odbyła się onajednak.
– Kompletnie nic się nie działo. Szukałem zapowiedzianej pikiety, ale nie znalazłem. Uczestnicy spotkania opowiadali mi potem, że grupa około dziesięciu feministek stała w okolicach wejścia na targi. Wszyscy, z którymi rozmawiałem, byli wręcz rozczarowani, że z zapowiedzi "dziewuch" nic nie wynikło – relacjonował Ziemkiewicz.
Spotkanie podczas Targów Książki upłynęło w spokojnej atmosferze. – Było ogromne zainteresowanie, nie wszyscy zostali wpuszczeni do środka. Po zakończeniu przez godzinę, bez chwili przerwy, podpisywaliśmy z Pawłem Lisickim książki. Co prawda potem, pod drzwiami sali, widziałem dosłownie cztery przedstawicielki Partii Razem, robiły mi zdjęcia, ale żadna nie podeszła, by ze mną nawet porozmawiać – dodał redaktor "Do Rzeczy".
Promocja się przydała
– Na zakończenie mogę podziękować organizatorkom nieudanego protestu za promocję naszego spotkania. W oczy rzuciło mi się to, że po podpis do mnie podchodziło więcej niż zwykle młodych kobiet, więc im szczególnie bardzo dziękuję – zakończył Ziemkiewicz.
pw
DoRzeczy.pl