Mundur Wojsk Obrony Terytorialnej nosi już 20 tys. żołnierzy. Właśnie rzucono ich do walki z powodziami na południu kraju.
Wojska Obrony Terytorialnej mają być polską receptą na „zielone ludziki” i narzędziem do walki w wojnach hybrydowych. Ale nie tylko. W ustawie zapisano, że formacja będzie wykorzystywana także w „zwalczaniu klęsk żywiołowych i likwidacji ich skutków, ochrony mienia, akcjach poszukiwawczych oraz ratowaniu lub ochronie zdrowia i życia ludzkiego”. I właśnie od ubiegłego tygodnia terytorialsi to zadanie realizują. Ruszyli z pomocą na południu tam, gdzie natura spowodowała zagrożenie.
Czytaj też:
Mimo obietnic Platforma nie pomoże zalanej gminie. "Wały służyły tylko do kręcenia spotów"
Czytaj też:
Kaczyński: Słowa Schetyny to wyraz głębokiej pogardy dla powodzian
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.