Wystarczyło jedno jej kliknięcie, by na 3 października zwołany został ogólnopolski strajk kobiet. Po tym, jak aktorka Krystyna Janda na swoim profilu facebookowym zamieściła link do materiału z portalu Gazeta.pl o strajku islandzkich kobiet z 1975 r. i opatrzyła go komentarzem: „To tylko taka propozycja niestety wśród kobiet polskich nie ma solidarności za grosz”, przeciwniczki zaostrzenia przepisów dotyczących aborcji podchwyciły myśl. „3 października: bierzemyurlop na żądanie; bierzemy dzień wolny na opiekę nad dzieckiem; nie idziemy na uczelnię; bierzemy urlop bezpłatny; korzystając z jakiejkolwiek innej legalnej możliwości – nie idziemy do pracy i na uczelnię! CHCĄ ODEBRAĆ KOBIETOM PRAWA! Nie godzimy się na to! Zróbmy im #czarnyponiedzialek” – czytamy na stronie promującej wydarzenie.
Siłą własnego autorytetu zdziwiła się chyba nawet sama Krystyna Janda, bo dwa dni później prostowała na Facebooku: „Kilka osób, których nie znam, ogłosiło 3 października taki islandzki strajk, powołując się na mnie. Szanowni Państwo, po pierwsze wolałabym być informowana, jeśli ktokolwiek powołuje się na mnie, po drugie takie wielkie wydarzenie, jeśli ma się udać, musi być starannie przygotowane, a termin konsultowany z kimkolwiek”. Dodała jednak, że jeśli do strajku dojdzie, to go wesprze. Na poniedziałek 3 października w Och- -Teatrze zaplanowane było przedstawienie z udziałem Jandy – „Maria Callas. Master Class”. W związku ze strajkiem artystka odwołała spektakl, choć na przedstawienie sprzedano wszystkie bilety. – Muszę przeprosić widzów i niestety nie zagram tego dnia – powiedziała aktorka w Radiu Zet. Kasy teatru zwracają pieniądze za bilety.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.