Do sytuacji opisanych przez Radio Gdańsk na początku października dochodzić miało podczas prezydentury lidera Wiosny w Słupsku. Według rozgłośni, była asystentka i sekretarka Roberta Biedronia żądała wpłat na fundację polityka w zamian za intratne stanowiska w mieście.
W zarządzie fundacji Biedronia zasiadają - poza nim samym- jego partner, Krzysztof Śmiszek oraz były asystent prezydenta z Urzędu Miejskiego w Słupsku, Patryk Janczewski.
Jedną z osób, która miała być proszona o wpłaty na rzecz fundacji, jest były współpracownik Biedronia Bartosz Fieducik. – W 2017 r. dostałem telefon z prośbą o spotkanie od współpracownicy prezydenta. Nie byłem tym zaskoczony, bo znaliśmy się przecież od lat i mieliśmy częsty kontakt. Na spotkaniu usłyszałem jednak coś zdumiewającego. Poproszono mnie, abym wpłacił na konto Instytutu Myśli Demokratycznej swoje miesięczne uposażenie w radzie, czyli blisko 2,5 tys. zł – mówił rozgłośni działacz. Dzięki wpłatom na rzecz fundacji mężczyzna otrzymał posadę w radzie nadzorczej Pomorskiej Agencji Rozwoju. Od 6 czerwca 2017 roku do 7 maja 2018 roku Fieducik na rzecz Instytutu dokonał siedmiu przelewów na kwotę 6650 zł.
Jak donosi Radio Gdańsk, sprawą zajęło się najpierw Centralne Biuro Antykorupcyjne, które następnie przekazało ją gdańskiej prokuraturze. Zawiadomienie do CBA skierowała wcześniej Słupska Inicjatywa Obywatelska, według której działania związane z wpłatami na fundację Biedronia noszą znamiona korupcji.
Czytaj też:
Wysokie stanowiska w Słupsku były rozdawane za wpłaty na fundację Biedronia. "Płać, po co ci problemy"Czytaj też:
Biedroń uratował 2-latka z płonącego auta? Policja twierdzi zgoła inaczej