Gazeta informuje, że w 2014 r., kiedy Tusk obejmował stanowisko szefa Rady Europejskiej, jego pensja wynosiła 105 tys. zł miesięcznie. Od stycznia tego roku wzrosła do 140 tys. zł. W ciągu pięciu lat były premier zarobił w sumie prawie 7 mln zł.
"Fortuny nie za bardzo miał gdzie wydawać, bo jako szefowi RE przysługuje mu również dieta na pokrycie kosztów wynajmu mieszkania, nie mówiąc o budżecie reprezentacyjnym, dzięki któremu nie musi się martwić o garderobę czy nawet limuzynę z szoferem" – czytamy w dzienniku.
"SE" podkreśla, że Tusk niebawem kończy swoją kadencję w Brukseli, więc czeka go gigantyczna odprawa. Poprzednik Polaka na tym stanowisku, Herman van Rompuy, przez trzy lata otrzymywał dodatek przejściowy w wysokości 490 tys. zł rocznie (ok. 40 tys. miesięcznie) – wylicza tabloid.
Emerytura, jaką Tusk wypracował sobie w Unii, też będzie zawrotna. Po ukończeniu 65. roku życia przysługuje mu świadczenie wynoszące ponad 21 tys. zł. Razem z krajową emeryturą będzie dostawał aż 30 tys. zł miesięcznie.
Tusk prawie ma już w kieszeni nowe stanowisko – szefa Europejskiej Partii Ludowej. Głosowanie jutro.
Czytaj też:
Fatalny wynik Donalda Tuska w sondażu dla "Gazety Wyborczej"