W toruńskim dodatku do "Gazety Wyborczej" postanowiono pochylić się nad kwestią gustu oraz kondycją disco-polo. Oczywiście wyszło, że to "emancja pornopolityki PiS i schamiałego Polaka". Socjolog kultury, wykładowca SWPS dr Kozłowski ocenił, że popularność muzyki disco-polo nie powinien dziwić, ponieważ kultura popularna "co pewien czas zatacza koło i przypomina wątki wcześniej w niej obecne". – Dziś muzyka ta przestała być utożsamiana wyłącznie z zabawą w remizie, stała się pewnym znakiem czasu. Sądzę, że jest to związane z jakimś ogólniejszym, zupełnie unikalnym procesem samoponiżania się Polaków. Zwróćmy uwagę, że rozmiłowaliśmy się w wizerunku Polaka przeciętniaka – stwierdził.
Zdaniem eksperta "Gazety Wyborczej" obecnie jest tak, że to "warstwy niższe ustalają standard, a inteligencję, klasę średnią – należy dochamić". – Nie sądzę, by telewizja jako taka mogła na tym coś zyskać. Żenuje mnie, że disco polo jest nieodłącznym elementem „Wiadomości”. Nie uwierzyłbym kilka lat temu, że to w ogóle możliwe – powiedział.
Co ciekawe, dziennikarz zapytał też dr. Kozłowskiego, czy "jest możliwa nieklasistowska krytyka disco polo". – Trudno tu mówić o krytyce nieklasistowskiej, skoro sama muzyka jest emanacją konkretnej klasy. Krytyka tej muzyki jest w gruncie rzeczy krytyką habitusa konkretnej grupy ludzi. Czyli mówiąc po ludzku – ich stylu życia. Chyba nie sposób wyprowadzić takiej analizy bez jakiejś klasowej podbudowy – stwierdził.
Czytaj też:
Balcerowicz: Jak myślicie, kto popiera PiS? Dziennikarz "GW" odpowiada