Dlaczego rząd uznał za konieczne przygotowanie "tarczy antykryzysowej"?
Paweł Borys: Warto przyjrzeć się temu, jak wygląda otoczenie Polski. Okazało się, że epidemia wydostała się poza Chiny, dotarła do Europy, w największym natężeniu do Włoch, a więc kraju, który jest w najtrudniejszej sytuacji finansowej w strefie euro. To wywołało bardzo duże turbulencje na rynkach finansowych. Cena ropy spadła o ponad 60 proc. Główne indeksy potraciły po 20-30 proc. Epidemia rozprzestrzeniła się do większości krajów. Jest niemal pewne, że w drugim i trzecim kwartale będziemy mieć do czynienia z dużą recesją. Czeka nas trudny czas.
To nie jest jednak pierwszy kryzys. Czym różni się od poprzednich?
Ten kryzys jest inny od poprzednich, ponieważ rozprzestrzenia się bardzo szybko. Powodując nawet z dnia na dzień utrudnienia w prowadzeniu działalności. Dlatego bardzo dobrze, że rząd Mateusza Morawieckiego przygotował tę "Tarczę Antykryzysową". I przeznaczył na nią bezprecedensowe środki – ponad 200 miliardów złotych.
Jaki jest główny cel tego programu?
Głównym celem jest ochrona miejsc pracy i polskich firm przed upadłością. Główne działania, które mają temu służyć, to przejęcie przez państwo części wynagrodzeń. Polega to na tym, że państwo płacić będzie 40 proc. pensji, albo przy wprowadzeniu tzw. postojowego będzie płacić 50 proc. pensji. Będą szybkie pożyczki dla firm zatrudniających do 9 osób, w wysokości 5 tysięcy złotych. Są przedłużone zasiłki opiekuńcze. Wsparcie dla pracowników kultury. Opóźnienie procedur administracyjnych, choćby przesunięcie terminu złożenia deklaracji PIT, także dla przedsiębiorców do końca maja.
Kluczowa jest chyba jednak kwestia zdrowia?
Oczywiście, dlatego w pakiecie tym jest siedem i pół miliarda złotych przeznaczonych na ochronę zdrowia. Co ważne, rząd przewidział w tym pakiecie środki przeznaczone na pobudzenie gospodarki. Chodzi o to, że jak zagrożenie epidemiologiczne będzie mijało, to aby inwestycjami, zamówieniami publicznymi pobudzić gospodarkę do wzrostu.
Są dwie teorie. Jedna, że czeka nas największy kryzys od wielu lat, porównywalny z tym z 1929 roku, albo i większy. Druga, że kryzys będzie, ale po nim gospodarka wystrzeli do góry i nastąpi tak naprawdę czas prosperity. Jak Pana zdaniem może rozwinąć się ta sytuacja?
Oczywiście nie ma co uprawiać czarnowidztwa. Natomiast sytuacja w gospodarce światowej na pewno jest bardzo poważna. Będziemy mieć do czynienia z poważnym kryzysem w gospodarce polskiej i światowej w drugim i trzecim kwartale bieżącego roku. Bardzo silnym kryzysem w strefie euro, przede wszystkim we Włoszech, Francji i Niemczech, ale też Stanach Zjednoczonych. Do tego dochodzą Chiny, gdzie bardzo trudny był już pierwszy kwartał. Dlatego te trzy silniki światowej gospodarki – Azja, Europa, Stany Zjednoczone są zarażone tym kryzysem. Zwłaszcza gdy widzimy z jaką szybkością ten kryzys się rozprzestrzenia.
Jakie branże ucierpiały najbardziej?
Przede wszystkim transportowa, turystyczna, gastronomiczna, handlowa. Przy spadku aktywności gospodarczej kryzys odczują branże związane z biznesem reklamowym, public relations. Najważniejsze są teraz dwie rzeczy. Po pierwsze, szybkie przezwyciężenie epidemii. Po drugie, szybki powrót do normalności jeśli chodzi o funkcjonowanie gospodarki i to nie tylko polskiej, ale też i światowej. To, że są zamykane fabryki samochodów, nie wynika z restrykcji w Polsce.
Czytaj też:
Arak: Tarcza antykryzysowa to wsparcie dla pracowników i dla firm
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.