Nie milkną reakcje na ułańskie wystąpienie szefa polskiego MSZ, który, zwracając się o zwrot polskiego wraka do Moskwy, poważył się postraszyć ją panią Catherine Ashton. Rosjanie opanowali lęk, ale wystarczy spojrzeć na szefową unijnej dyplomacji, aby przekonać się, że groźba Sikorskiego należy do arsenału środków ostatecznych, a więc nie należy się dziwić, że polski minister zbierał odwagę, aby po nią sięgnąć ponad dwa i pół roku. Wprawdzie jeden z polskich ambasadorów odpytywany w TVN24 (a może w Polsat News?) stwierdził oględnie, że posunięcie to było przeciwskuteczne i trzeba było przeprowadzić operację na poziomie dyplomatycznym, ale dodał, że rozumie, iż była ona motywowana polityką. Z jego wypowiedzi można było wnosić, że politykę rozumie jako spektakl dla maluczkich, czyli zasadę działania rządu Donalda Tuska.
Ciekawe, że w odniesieniu do szarży Sikorskiego nikt nie mówił o brząkaniu szabelką, które to określenie jest używane zawsze, gdy opozycja ośmieli się zauważyć, iż interes polski różni się od interesu innego kraju, no, ale minister nie jest z opozycji. Jednak jego wystąpienie w całości i bezdyskusyjnie poparł tylko jeden z komentatorów. Był to, oczywiście, Tomasz Wołek w TVN. Bez cienia wątpliwości popiera wszelkie uczynki rządu Tuska (nawet te, których nie zdąży on popełnić), chociaż – czego nie zapomina dodać – z prawicowych pozycji. Dlatego ponawiające się pytania o to: dlaczego nie został oficjalnym rzecznikiem rządu?, wydają się nierozumne. Nawet wśród rywalizującego we wspieraniu władzy tłumu dziennikarzy głównego nurtu Wołek wyróżnia się tak bardzo, że – dorabiający jako cieć u niemieckiego właściciela zamieszkiwanej przez siebie willi – Paweł Graś w tej roli kompromituje rząd w stopniu mniejszym.
A teraz dla odmiany na ten sam temat szczyt wyrafinowania „Gazety Wyborczej”, czyli Paweł Wroński: „Wypowiedź ministra Ławrowa, która z jednej strony jest stanowczą odmową, a z drugiej deklaruje maksimum empatii dla polskiej wrażliwości w sprawie wraku, jest wyrafinowanym komunikatem. Świadczy o tym, że Rosjanom zależy na dobrych relacjach z Polską, starają się nie eskalować napięć, lecz je osłabiać. Rozumieją też wewnętrzną sytuację w naszym kraju oraz to, że politycy polscy potrzebują czasem Rosji, aby ponapinać muskuły.”
Dlaczego empatia rosyjska nie prowadzi do oddania Polakom wraku ich samolotu? Zapytałby ktoś prostodusznie, nie mogąc pojąc sensu tekstu Wrońskiego – i wykazałby tym samym zupełny brak wyrafinowania. Autor „Wyborczej” daje nam do zrozumienia, że byłoby z naszej strony groteskowym uroszczeniem domaganie się, aby, chociaż formalnie, Rosja utrzymywała z nami równorzędne stosunki. Zdaniem Wrońskiego powinniśmy być jej wdzięczni, że pobłażliwie potraktowała wystąpienie Sikorskiego, rozumiejąc, że czasami musi on poudawać przed Polakami, że zachowuje się jak minister suwerennego państwa.
A Jarosław Kuźniar (tym razem na pewno w TVN) zadumał się nad tym, że istnieją ludzie, którzy, jak minister Gowin, protestowali przeciw podpisaniu przez Polskę „Konwencji Rady Europy w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej”. Czy oznacza to, że Gowin jest za przemocą? Kuźniar, jak wszyscy dziennikarze głównego nurtu nie wdaje się w dywagacje, że konwencja owa za źródło przemocy przeciw kobietom uznaje kulturę europejską i rodzinę, a jej ostrze skierowane jest przeciw tym instytucjom. Konwencja nazywa się „przeciw przemocy” każdy więc kto się jej sprzeciwia jest za przemocą. I na tym kończy się dyskusja.