Prawo Zuckerberga
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Prawo Zuckerberga

Dodano:   /  Zmieniono: 
Antyprawicowa kampania administratorów polskiego Facebooka zaowocowała w naszej debacie publicznej masowymi nawróceniami.

Najbardziej zajadli lewicowcy, na okoliczność blokowania przez Facebook prawicowych stron i zapowiedzi Marszu Niepodległości, ponawracali się nagle na neoliberałów i zagorzałych czcicieli najświętszego prawa własności. A zwłaszcza dogmatu, że firmie prywatnej, skoro jest prywatna, wolno wszystko. Jak się komuś Facebook nie podoba, to niech sobie idzie i – ha, ha – założy własny.

Chciałoby się, żeby to nawrócenie było trwałe. Jak się lewakom nie podoba globalizacja, to niech się wypiszą. Mają jakieś wąty do Wall Street – niech sobie zbudują własną. Nie podoba się, że korporacja X truje środowisko, a Y wykorzystuje dzieci do niewolniczej pracy? To nie kupujcie benzyny i modnych ciuszków. Jednak oczywiście, ten zachwyt, że korporacja cenzuruje narodowców, jest równie sytuacyjny jak kiedyś zachwyt publicystów „Gazety Wyborczej”, gdy „prywatny właściciel” niszczył „Rzeczpospolitą” i tygodnik „Uważam Rze” – bo gdy prywatna firma z siedzibą w Wiedniu zamknęła węgierski odpowiednik „Wyborczej”, cała ideowa nadbudowa obróciła się jej pracownikom o 180 stopni.

Tymczasem rzecz nie w tym, że Facebook banował narodowców (w istocie nie tylko ich), ale w tym, że demonstracyjnie ignoruje polskie prawo. Nasza konstytucja zabrania promowania ideologii komunistycznej, a prawo – obrażania uczuć religijnych. Tymczasem Facebook utrzymuje, że takie treści „nie naruszają standardów społeczności”. Usiłuje natomiast eksterminować z debaty publicznej legalnie działające organizacje i nienaruszające prawa treści, bo tak się jego pracownikom podoba.

Facebook jest monopolistą, i to w szczególnie strategicznej dziedzinie komunikacji społecznej. Żaden suwerenny kraj nie może pozwolić korporacji, by ustanawiała na jego terytorium własne prawa. Tak korporacje zachowują się tylko w biednych, kolonialnych „failed states”. Również Facebook w państwach zachodnich nie pozwala sobie na tak bezczelne postępowanie. Gdy w USA padło nań podejrzenie, że promuje treści lewicowe, Mark Zuckerberg musiał się długo tłumaczyć. Teraz powinien się wytłumaczyć także nam, Polakom.

Więcej możesz przeczytać w 45/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także