Marcin Bugaj: Andrzej Duda wygrał wybory prezydenckie. Przed Zjednoczoną Prawicą trzy lata bez wyborów, co daje komfort stabilności. Co powinno być priorytetem rządu na ten czas?
Michał Woś (minister środowiska, Solidarna Polska): Nie możemy wywieszać białej flagi na polu walki kulturowej. Obce ideologie infekują zwłaszcza osoby młode, które nie mają jeszcze takiego doświadczenia życiowego, by rozpoznawać fałszywych proroków. Dlatego ta walka jest szczególnie ważna, dla nas wszystkich, dla naszej przyszłości. I nie mówi tego minister w wieku emerytalnym, ale człowiek wciąż przed 30. Musimy zawalczyć o młode pokolenie. Państwo polskie ma skuteczne narzędzia, by się przed tymi trendami bronić, ale trzeba zacząć z nich korzystać. Oczywiście równie ważna jest polityka gospodarcza, zwłaszcza dzisiaj, w obliczu kryzysu związanego z pandemią, wsparcie polskiego przedsiębiorcy musi być dla nas priorytetowe. Polskich firm nie pozostawimy samych sobie. Wskutek naszej dotychczasowej polityki Polska jest jednym z liderów radzenia sobie z gospodarczymi skutkami pandemii. I mam nadzieję, że tak pozostanie.
Wydaje się, że w Zjednoczonej Prawicy widać różnicę zdań, co do przyszłego kierunku. Przykładami mogą być obszerne analizy dokonane przez Patryka Jakiego z jednej strony, a z drugiej przez Krzysztofa Mazura. Może rozwiązaniem jest połączenie kwestii tożsamościowych modernizacyjnych?
Widzę dwa podejścia. Pierwsze to kapitulacja, pogodzenie się z trendami kulturowymi i upadkiem chrześcijańskiej wizji świata, co modnie nazywa się katolickim imaginarium. Podawane są przykłady konserwatystów z Wielkiej Brytanii czy chadeków w Niemczech, którzy porzucili dziedzictwo swoich założycieli i dziś są za małżeństwami homoseksualnymi i adopcją przez nie dzieci. Panuje przekonanie, że taka jest konieczność dziejowa i że Polska jest na to skazana. Przecież to czysty heglizm, na którym wyrósł marksizm. Dziejowa konieczność walki klas miała spowodować wieczne trwanie ojczyzny socjalizmu – ZSRR. 40 lat temu, nawet przy karnawale „Solidarności" nikt nie marzył, że to zbrodnicze imperium ideologii zła upadnie. A jednak...
Drugi nurt, z którym się identyfikuję, tak jak cała Solidarna Polska, zakłada, że nawet jeśli niektórym może się wydawać, że jesteśmy na przegranej pozycji, to trzeba walczyć, bo na pewno nie ma żadnej dziejowej konieczności. Za różnymi ideologiami kontrkultury, np. za ruchami aktywistów gejowskich, nie stoi dziejowa konieczność, a wielkie międzynarodowe korporacje, wielki kapitał, różne instytucje, czy uczelnie. I najczęściej nie z powodu idei, a ze zwykłych partykularnych interesów. Wykorzystują aktywistów, naukowców czy polityków dla swoich celów. Kryją się za nimi, by narzucić całym społeczeństwom uproszczoną wizję świata, pozbawionego wartości wymagających wyrzeczeń. W świecie opanowanym hedonizmem łatwiej prowadzić interesy. Jestem przekonany, że ten trend można powstrzymać, ale wymaga to ciężkiej pracy i wyrzeczeń. Swoistym odwróconym „marszem przez instytucje" zwłaszcza w sferze kultury. I może nie odwrócimy trendów kontrkultury za 5, 10, czy 15 lat, a może nawet nie za naszego życia, ale jeśli wywiesimy białą flagę, przestaniemy być wierni swoim ideom i poddamy się „konieczności dziejowej", przegramy. Konsekwencje tej przegranej mogą być dramatyczne i to trzeba wszystkim wątpiącym w szansę skutecznej obrony uświadomić. Co się kryje za pozornie niegroźnymi działaczami walczącymi „tylko" o prawo do miłości? Świat bez wartości, ogarnięty konsumpcjonizmem. Do tego dąży wielki biznes. Biznes jest bezlitosny. W biznesie „słupki muszą się zgadzać". Jesteś już stary? Nieuleczalnie chory? Przykro nam, ale utrzymywanie Cię przy życiu jest zbyt drogie. Proponujemy eutanazję. I nie, nie przesadzam, to się już dzieje na Zachodzie. Chciałbym, aby w Polsce rządzili politycy, dla których życie ludzkie, od poczęcia do naturalnej śmierci, jest wartością bezcenną. Dla których „słupki" przychodów nigdy nie będą ważniejsze od ludzi. Którzy wierzą, że w świecie wartości nie wszystko stracone. Przeciwna postawa doprowadziła do tego, że to tzw. konserwatyści w Wielkiej Brytanii wprowadzali małżeństwa gejowskie i możliwość adopcji przez nich dzieci.
Michał Moskal, przewodniczący Forum Młodych PiS w wywiadzie dla "Do Rzeczy" wśród wyzwań stojących przed partią rządząca wymienia za to m.in. ochronę środowiska czy ochronę zwierząt. Zgadza się Pan z tym?
Troska o środowisko, o życie zgodne z naturą, o poszanowanie naszej planety jest głęboko zakorzeniona w chrześcijaństwie. I to daleko przed św. Franciszkiem. Przecież „czyńcie sobie ziemię poddaną" z Księgi Rodzaju jest wezwaniem do odpowiedzialności, do troski o dobro wspólne. Są coraz silniejsze nurty zielonego konserwatyzmu – bardzo ciekawego. Jest zasadnicza różnica między „zielonym" nurtem w środowiskach prawicy a lewackim myśleniem: skrajne grupy odrzucają człowieka w swoich ideach ekologii, a nawet wskazują, że to człowiek jako największy szkodnik jest dla natury przeszkodą. Stąd u „zielonych" z państw Zachodu tak duże zaangażowanie w walkę o depopulację, programy sterylizacji w Afryce itp. My uważamy inaczej. Człowiek jest nierozerwalnym elementem natury, świata i ekologii. Naszym obowiązkiem jest troska o dobro wspólne przez dbanie o środowisko, ale z uwzględnieniem człowieka w centrum tych zjawisk. Na polu ochrony środowiska Zjednoczona Prawica ma wiele sukcesów. Nasz system ochrony przyrody ma wyższy standard niż w wielu państwach Europy.
Moskal dodaje też, że kultury nie uczyni się nagle prawicową, więc wojna kulturowa z lewicą tu i teraz nie ma sensu, ponieważ trzeba działać w długofalowej perspektywie. Jak tłumaczy trzeba dążyć do tego, by ludzie chcieli weryfikować informacje, ponieważ należy walczyć z bezkrytycznym przyjmowaniem niektórych treści. Rzeczywiście powinniśmy wywiesić białą flagę w walce o kulturę? Prawica nie ma w niej szans?
Wojna kulturowa trwa. Nie zgadzam się, że ona nie ma sensu. Taka postawa oznacza przegraną. Po prostu. Michał Moskal bardzo ciekawie definiuje pole sporu i tu się z nim zgadzam. Najważniejsza jest długofalowa perspektywa. Ale żeby osiągnąć dalekosiężny cel, musimy wygrywać potyczki tu i teraz. Postawa białej flagi sprawi, że oddamy pole przeciwnikowi, młodzi zmienią sposób myślenia, język, zachowanie. Już ich nie odzyskamy. Przegramy dziś i pozostaniemy przegrani jutro. Długofalowa perspektywa pryśnie. Dlatego mimo wielkich przeciwnych sił, ich pieniędzy, wpływów, stojących za tą falą kontrkultury i cywilizacji śmierci – trzeba jej dawać odpór teraz. Musimy bronić drukarza, którego ta obca nam ideologia chciała zniszczyć za to, że miał sumienie. Musimy bronić pracownika koncernu meblowego IKEA, którego wyrzucono z pracy, bo trwał w swojej wierze. Musimy żądać kar dla działaczy LGBT, którzy w zwykłej bandyterce ulicznej napadli na obrońców życia, i nie ulegać ich absurdalnym żądaniom, aby mężczyzn, którzy nagle uznają, że są kobietami, traktować łagodniej. Dopóki nie wyciągniemy białej flagi, nie przegramy. Musimy pokazać nasze wartości właśnie jako pełnię wolności. Wolność trzeba stale zdobywać, nikt nam jej nie dał na zawsze. Dlatego nie możemy złożyć broni.
Szef FM PiS twierdzi również, że podział na prawicę i lewicę nie przystaje do naszej obecnej rzeczywistości. Podpisałby się Pan pod tym stwierdzeniem?
Są bogate badania politologiczne w tym zakresie. To jest dużo bardziej skomplikowane: są oczywiście sprawy, które powinny być bliskie każdemu człowiekowi ponad sporem politycznym. Trudno je szufladkować łatką „prawica" czy „lewica". Ale przyjęty podział, będąc dużym uproszczeniem, porządkuje pewien sposób definiowania poglądów na życie społeczne. Trzeba by tu zapytać jeszcze, czy chodzi o oś prawica-lewica w zakresie gospodarki, obyczajowości, relacji z kościołem, bioetyki itd. Takich osi jest dużo więcej, ale prosty podział funkcjonuje i ułatwia opis rzeczywistości. Pamiętajmy, że podział lewica-prawica został przyjęty w czasie Rewolucji Francuskiej.
Zapominamy często o trzeciej frakcji uzupełniającej ten podział w Konwencie Narodowym, zdaje się najliczniejszej, wprost nazwanym „bagnem". Nie miała ona własnego zdania, była chwiejna i dostosowywała się do okoliczności. Nie spajała jej idea, a bieżąca korzyść. Środowiska polityczne zainteresowane wyłącznie tworzeniem partii władzy, nie realizujące idei, które były fundamentem ich powstania, zmieniają się właśnie w takie centrowe bagno. W Polsce już to widzieliśmy przy polityce ciepłej wody w kranie Donalda Tuska i różnych frakcji „dla każdego coś dobrego" wewnątrz PO. Jestem przekonany, że Zjednoczona Prawica nie będzie w stronę bagna zmierzała. Mamy na sztandarach wartości, w tym obronę przed ideologią LGBT, i – mimo, że niektórzy doradcy mówili, że przez to będziemy przegrywać, bo takie są trendy kultury – osiągaliśmy jako obóz Zjednoczonej Prawicy kolejne historyczne zwycięstwa wyborcze. I dlatego w imię fałszywej pojmowanej tolerancji nie możemy się cofać pod naciskiem obcej kultury. A pamiętajmy, że mamy do dyspozycji swego rodzaju premię: społeczeństwo o wciąż bardziej konserwatywnym spojrzeniu niż społeczeństwa zachodnie. Dzięki temu łatwiej nam pokazywać skutki, często absurdalne, odejścia od wartości w państwach dawnej cywilizacji chrześcijańskiej i dyktatury poprawności politycznej. Nasza wyspa wolności być może będzie tą iskrą na świat, która wielu otworzy oczy.
Jaką ofertę chce zaproponować Polakom rząd Zjednoczonej Prawicy? Czy nadal "kołem napędowym" rządowej narracji będą programy socjalne czy raczej wielkie inwestycje, takie jak Centralny Port Komunikacyjny?
Zależy nam na zrównoważonym rozwoju. Aby państwo mogło dobrze funkcjonować, należy działać równolegle na wszystkich płaszczyznach. Dlatego chcemy zadbać o rodzinę, tradycję, kulturę, sądownictwo, gospodarkę i obronność. To filary suwerenności.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.